"Super Express": Ukraińcy do Unii Europejskiej będą mogli podróżować bez wiz. W jaki sposób wpłynie to na rynek pracy w Polsce?
Cezary Kaźmierczak: - Samo w sobie zniesienie wiz nie musiałoby wpłynąć znacząco. Razem ze zniesieniem wiz musiałyby zostać przeprowadzone odpowiednie działania władz. Jednak jeżeli rząd nie wprowadzi rozwiązań, które zachęcą Ukraińców do pozostania w Polsce, to zniesienie tych wiz będzie pierwszym krokiem do podebrania nam bardzo dobrych pracowników.
- I taniej siły roboczej?
- Z tą taniością to bym nie przesadzał. Niedrodzy są pracownicy zatrudniani w rolnictwie i w usługach, takich jak sprzątanie mieszkań, opieka nad dzieckiem. Natomiast pracownicy zatrudniani w fabrykach są już zatrudniani przez agencje pośrednictwa pracy. Pracodawca musi zapłacić 15 zł 40 groszy za godzinę pracy pracownikowi i około 6 zł agencji. To nie jest tanie. Natomiast pracownicy z Ukrainy wykonują po prostu prace, których nie chcą wykonywać Polacy. Nawet za dwa razy wyższą płacę.
- Wspomniał pan o krokach, jakie państwo mogłoby podjąć, aby powstrzymać ewentualny wyjazd ukraińskich pracowników na Zachód. Jakie to kroki?
- Byłem na emigracji i mam świadomość, jak bardzo zmienia się podejście, gdy posiada się kartę stałego pobytu. Zdecydowanie wzmacnia ona więź imigranta z krajem, w którym przebywa. I właśnie kartę stałego pobytu powinni otrzymać ci pracownicy, którzy są tu od lat, sprawdzili się jako pracownicy, nie popełnili przestępstw. Niestety, rząd na razie nie przedstawił odpowiedniego projektu. Tymczasem Niemcy decyzję o zniesieniu wiz podjęły błyskawicznie. Podobnie Francja, która wcześniej była temu przeciwna. W ekspresowym tempie podjęto decyzję w Parlamencie Europejskim. A w Polsce sprawa ugrzęzła na jakichś dyskusjach między Ministerstwem Rozwoju a Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
- Jakie branże stracą najbardziej na ewentualnym wyjeździe pracowników z Ukrainy?
- Wiele. A usługi takie jak pomoce domowe czy prace sprzątające w ogóle znikną. Mocno ucierpi hotelarstwo czy handel. Podobnie będzie z naszym rolnictwem. A jak wejdzie unijna dyrektywa sezonowa, to już w ogóle nastąpi katastrofa.
- Na czym polega ta dyrektywa?
- Zakłada ona, że sezonowi robotnicy rolni mają otrzymywać dokładnie taką stawkę godzinową, jak pracownicy stali. To moim zdaniem celowy ruch Brukseli, mający na celu wręcz zniszczenie polskiego rolnictwa. Po prostu w sezonie nie będzie komu pracować na roli, a wszelkie płody rolne zgniją.
- Wracając do Ukraińców. Jeżeli zostaną oni zmuszeni do wyjazdu, może powinni być zastąpieni przez innych imigrantów, z Białorusi czy może Kaukazu?
- Z Kaukazu może nie. Wskazujemy natomiast trzy kierunki, z których należałoby ściągać siłę roboczą. Po pierwsze - wspomniana Ukraina, po drugie - Białoruś, po trzecie wreszcie - Wietnam. To narodowości, które w Polsce jak najbardziej się sprawdziły. Pracują dobrze. A przede wszystkim są w miarę - powtarzam w miarę - akceptowane przez Polaków.
- Właśnie, "w miarę". Polacy nie są zbyt chętni do przyjmowania imigrantów, także tych ze Wschodu?
- Nasi rodacy w ogóle nie są zbyt przychylni cudzoziemcom. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, w jak tragicznej sytuacji demograficznej jesteśmy. I że zatrudnianie obcokrajowców jest po prostu dla polskich pracodawców koniecznością. Pracy sprzątaczki czy kucharki polska kobieta raczej nie będzie chcieć wykonywać, nawet za dużo wyższe wynagrodzenie.
Czytaj: Rafał Dzięciołowski: Trzeba realnych działań, a nie deklaracji