Jakub Kumoch

i

Autor: Wikipedia Jakub Kumoch

Polski ambasador, który ratował Żydów. "Ładoś zasługuje na ulice w Niemczech i Holandii"

2020-01-13 6:25

Ambasador RP w Szwajcarii, Jakub Kumoch, opowiada o swoim poprzedniku z czasów II wojny światowej, dzięki któremu udało się uratować nawet 3 tys. Żydów przed niemiecką polityką rasową. Kim był Aleksander Łodoś i jak wyglądała jego pomoc europejskim Żydom?

„Super Express”: – Razem z Moniką Maniewską, Jędrzejem Uszyńskim i Bartłomiejem Zygmuntem opracowaliście państwo wydaną przez Instytut Pileckiego listę Ładosia. Czym on jest?
Dr Jakub Kumoch: – Lista Ładosia to próba odtworzenia nazwisk wszystkich Żydów, którym w czasie Zagłady wystawiono tzw. paszporty Ładosia. Są to fałszywe dokumenty Paragwaju, Hondurasu, Haiti i Peru, które miały chronić ich przed wywózkami. Ludzie ci traktowani byli bowiem jak cudzoziemcy. Dokumenty te stworzone zostały przez grupę Ładosia, 6-osobowy zespół polskich dyplomatów i żydowskich działaczy z Polski, który działał w neutralnej Szwajcarii i który korzystał z pomocy polskiego rządu na uchodźstwie, żydowskich organizacji, struktur ruchu oporu i setek ludzi dobrej woli. Numery seryjne znalezionych paszportów wskazują, że grupa Ładosia próbowała ocalić od Zagłady do 10 tys. Żydów. Odtworzyliśmy nazwiska jednej trzeciej, a obecnie szukamy brakujących 5–7 tys. nazwisk.
– W jakim celu została stworzona?
– Prace miały dwa cele: badawczy i upamiętniający. Chcieliśmy stwierdzić, ile osób mogła uratować grupa Ładosia, i stwierdziliśmy, że mowa o ok. 2–3 tys. ludzi, którzy przeżyli Zagładę, będąc w posiadaniu paszportów Ładosia. Poza tym wychodziliśmy z założenia, że potomkowie ofiar i ocalonych mają prawo wiedzieć, co stało się z ich bliskimi. Fakt, że ktoś ich próbował ratować, dla wielu rodzin jest bardzo ważny. Dla żyjących była to ostatnia szansa dowiedzenia się prawdy o swoim ocaleniu.
– Czy przy tworzeniu listy wyszły na jaw informacje, które nie były znane przed jej kompilacją?
– Niespodziewanym, wręcz otwierającym oczy odkryciem jest fakt, że większość ocalonych to nie są polscy Żydzi, tylko przedwojenni żydowscy obywatele Niemiec i Holandii. W Polsce paszporty Ładosia znacznie zwiększały szansę na przeżycie, ale nadal była ona stosunkowo mała, wśród Niemców i Holendrów przeżyła większość posiadaczy paszportów Ładosia. Nasz ambasador z czasów wojny powinien mieć ulice i pomniki w Niemczech i Holandii.
– Jak wyglądały kulisy tej pomocy?
– Podstawą wszystkiego, co stało się w Bernie, jest postawa Aleksandra Ładosia. To on był posłem, czy też ambasadorem, i do niego należała decyzja. Bez niej polscy dyplomaci nie byliby w stanie zrobić nic, a żydowskich działaczy by aresztowano. Dwoje z nich bardzo wyraźnie napisało po wojnie, że bez Ładosia nie uratowałby się nikt. Z kolei Ładoś byłby nieskuteczny, gdyby nie miał znakomitych ludzi.
– Kto mu pomagał?
– Do takich zaliczamy dwóch wielkich żydowskich „księgowych” tej operacji, Chaima Eissa i Abrahama Silberscheina, którzy ściągali fundusze na ratowanie, sporządzali listy nazwisk i przemycali paszporty, ale także polskich dyplomatów: słynnego fałszerza z Berna – Konstantego Rokickiego, zastępcę Ładosia – Stefana Ryniewicza, który wraz z Rokickim stworzył schemat, wtajemniczył weń Silberscheina, a potem dzięki swoim umiejętnościom dyplomatycznym wyciągnął go z rąk szwajcarskiej policji, oraz Juliusza Kühla, polskiego dyplomatę, Żyda, który rozbudował sieć polsko-żydowskich kontaktów w Bernie, wręczał łapówki i przenosił paszporty.
– Dlaczego ludzie decydowali się, aby pomagać tym, którzy byli zagrożeni Holokaustem? Z jakimi konsekwencjami się to wiązało? Mając na uwadze specyfikę dyplomacji.
– Mając wybór między byciem dyplomatą i byciem człowiekiem, Ładoś postanowił być człowiekiem. Znaczna część ówczesnych ambasadorów innych państw akredytowanych w Bernie wolała być tylko dyplomatami i dla ratowania ludzi nie zrobiła nic. Jemu samemu i jego ludziom za fałszowanie dokumentów groziło uznanie za persona non grata i wydalenie ze Szwajcarii. Po drugiej stronie granicy byli wyłącznie Niemcy i ich sojusznicy lub kolaboranci. Groziła im śmierć.
– Kim dla Pana jest Ładoś?
– Jednym z najbardziej zapomnianych, a jednocześnie najwybitniejszych, choć kontrowersyjnych, przedstawicieli polskiej dyplomacji lat 20., 30. i 40. Jest postacią, która z pewnością zasługuje na upamiętnienie, na ulice, place i instytucje swojego imienia. Niezależnie od swoich poglądów na inne sprawy.
– Dlaczego tak mało mówi się o „paszportach życia”?
– O paszportach życia czy paszportach Ładosia mówi się coraz więcej i bardzo dużo mówią o nich sami ocaleni. Wierzymy, że sprawa wejdzie na trwałe do podręczników historii.
– 24–45 proc. Żydów, posiadających sfałszowane dokumenty z Paragwaju, Hondurasu, Haiti czy Peru, przeżyło Holokaust. Udało się poznać którąś z żyjących osób? Jakie były jej relacje?
– Znamy i przyjaźnimy się z dziesiątkami ocalonych i ich rodzin. Wśród nich są bardzo różni ludzie. Są Żydzi z Holandii, potomek niemieckich rabinów, a także cała rzesza ludzi z Sosnowca i Będzina. Jest też rodzina, której przodek przemycił paszport Ładosia do obozu w Auschwitz i przechował go tam przez całą wojnę. W ostatnich miesiącach w Holandii wyszła książka o jednym z ocalonych i jego późniejszym życiu w Izraelu, nasi żydowscy przyjaciele mówią też o tym na spotkaniach, opowiadają dziennikarzom, wiem, że na temat indywidualnych historii powstaje książka. Zajmuje się tym amerykańska pisarka Heidi Fishman.
– Czy ludzie, którym pomagali polscy dyplomaci, wiedzieli o nich?
– Do 2017 r. ocaleni nie wiedzieli, że sprawcą ich ratunku jest Ładoś i jego dyplomaci. Powstawanie paszportów życia przypisywali wyłącznie żydowskim organizacjom w Genewie i Zurychu. Wszystko zmieniło odkrycie, że prawie wszystkie dokumenty Paragwaju (a to ok. połowy paszportów Ładosia) są polskimi fałszywkami, a ich autorem jest polski wicekonsul Konstanty Rokicki.
Rozmawiał Sandra Skibniewska

Pełna lista Ładosia dostępna jest na stronach Instytutu Pileckiego. Można ją przeczytać TUTAJ