Donald Trump

i

Autor: AP Photo Donald Trump

Trumpa nadciąga

Znany amerykanista o Polsce w świecie Trumpa. „To działa na naszą korzyść”

2025-01-18 5:18

Donald Trump już w poniedziałek oficjalnie obejmie urząd prezydenta USA. Czego możemy się po jego prezydenturze spodziewać? Polityczną mgłę, która otacza początek urzędowania Trump, próbuje rozwiać amerykanista Andrzej Kohut.

Trump będzie bardziej skuteczny niż wcześniej

„Super Express”: - Kiedy Donald Trump w listopadzie wygrywał wybory, nikt w zasadzie nie był w stanie powiedzieć, czego się po jego prezydenturze spodziewać. Czy te dwa i pół miesiąca procesu przekazywania władzy coś nam wyjaśniły?

Andrzej Kohut: - Na pewno można podkreślić kilka różnic w porównaniu z poprzednim okresem rządów Trumpa, które w tym okresie dało się zauważyć. Można powiedzieć, że nadchodząca administracja Trumpa będzie bardziej uporządkowana i bardziej skuteczna w swoich działaniach, niż to miało miejsce w przeszłości.

- Co by na to wskazywało?

- Trump nie opiera się na przypadkowych ludziach, tak jak to często bywało w pierwszej kadencji. Opiera się na tych, którzy chcą dla niego pracować i dzielą z nim wizję świata. Jest też lepiej w bezpośrednim otoczeniu Trumpa. Myślę, że duża w tym zasługa Susie Wiles, która prowadziła kampanię Trumpa w 2024 roku, a teraz będzie szefową personelu Białego Domu, czyli tak naprawdę będzie trzymać kontrolę nad tym, co się wokół prezydenta dzieje. Wydaje się, że to w znacznym stopniu również jej zasługa, że na przykład tak sprawnie przebiega proces nominacyjny. Dosyć szybko poznaliśmy nazwiska tych, którzy mają znaleźć się w przyszłej administracji Trumpa i wydaje się, że mimo rozmaitych kontrowersji większość tych ludzi, jak może się spodziewać, ich kandydatury zostaną szybko zatwierdzone przez Senat. Szybko z wyścigu wypadł tylko Matt Gaetz.

Niełatwa współpraca Trumpa z Republikanami

- Przykład tego polityka oskarżanego o seks z 17-latką i gwałt pokazuje, że wbrew temu, co się wielu wydaje, nawet Trump nie jest w stanie wymusić wszystkiego na partii Republikańskiej w Kongresie.

- W ogóle konieczność współdziałania z Kongresem będzie bardzo istotnym ograniczaniem swobody działania Trumpa. Republikanie zdominowali po ostatnich wyborach obie izby, ale nie oznacza to, że zamierzają robić wszystko, co chciałby Trump. Pokazała to nie tylko sprawa Gaetza, ale także kwestia prowizorium budżetowego, które było przyjmowane pod koniec zeszłego roku, czy przedłużenia mandatu spikera Izby Reprezentantów Mike'a Johnsona. Senat w ogóle okazał się jeszcze mniej podatny na presję. Otoczenie Trumpa sygnalizowało, kogo widziałoby jako lidera większości senackiej, ale republikańska senacka większość zignorowała te sugestie.

- Jeśli chodzi o skład nowej administracji, to rzuca się w oczy jej klasowy skład. Wśród nominantów Trumpa naliczono aż 13 miliarderów. Przeczy to pojawiającym się po wyborach tezom, że będzie prezydentem klasy ludowej. Przede wszystkim czeka nas chyba solidarność klasowa elity.

- No właśnie i dlatego z jednej strony w samej administracji będzie dochodziło do pewnych wewnętrznych sporów, ale z drugiej będą to też spory pomiędzy ludźmi z wnętrza tej administracji a republikańską bazą wyborczą. Było to widać w przerwie świąteczno-noworocznej, kiedy w amerykańskiej przestrzeni publicznej zaistniał spór o wizy dla wykwalifikowanych imigrantów. Krótko mówiąc, wielkie firmy, przede wszystkim technologiczne chciałyby pozyskiwać tych cennych pracowników z innych krajów, co zdaniem części wyborców Donalda Trumpa, tej najbardziej mu wiernej, oznacza pominięcie amerykańskich specjalistów i działania na szkodę amerykańskich pracowników.

Kiedy Trump pokłóci się z Muskiem?

- Tu głównym bohaterem była szara eminencja ekipy Trumpa, miliarder Elon Musk.

- Z jednej strony mówi, że oczywiście należy walczyć z nielegalną imigracją i należy zabezpieczyć południową granicę, natomiast zupełnie czym innym jest przyciąganie najwybitniejszych talentów do Stanów Zjednoczonych i tego Ameryka jak najbardziej potrzebuje. Takie twierdzenie wyraźnie poróżniło go z republikańską bazą. I takich konfliktów będzie sporo. Warto też pamiętać o jednym.

- O czym?

- Wszystkie zapowiedzi z czasów kampanii Donalda Trumpa zderzą się teraz z rzeczywistością, w tym z rzeczywistością gospodarczą. A czymś, co zawsze wpływało na to, jak Donald Trump postępował, były chociażby notowania giełdowe. Donald Trump nie będzie chciał podejmować działań, które w efekcie mogą kosztować go wiele nieprzyjemnych nagłówków wskazujących, że to on spowodował na przykład załamanie na Wall Street.

- Jednym słowem w słynnym podziale na Wall Street i Main Street, czyli na elitę finansową i zwykłych Amerykanów, Trump wybierze to pierwsze?

- Najważniejsze pytanie dotyczy tego, co wydarzy się z jedną z kluczowych zapowiedzi Trumpa, czyli polityką celną. Trump na szlaku kampanijnym odwoływał się do ceł jako do panaceum, które pomoże rozwiązać niemal każdy problem. Nie dość, że uzdrowi amerykańską gospodarkę, pobudzi amerykański przemysł, wesprze amerykańskich pracowników, to jeszcze przymusi inne kraje do tego, by układały się ze Stanami Zjednoczonymi na bardziej korzystnych warunkach. Tyle, że w ekstremalnej formie, do jakiej często się odwoływał w czasie kampanii wyborczej, cła mogą doprowadzić do istotnych problemów przede wszystkim dla amerykańskich konsumentów, dla których, co ekonomiści raczej zgodnie podkreślają, towary staną się po prostu droższe.

- Wracając do otoczenia Trumpa, wspomnieliśmy już o Elonie Musku, który od wyborów przykuwał więcej medialnej uwagi niż sam prezydent. Jak długo może potrwać sojusz tych dwóch ludzi, którzy uważają się za bogów?

- Nie ukrywam, że to, jak długo ta współpraca wytrzyma, to coś, na co patrzę z dużym zainteresowaniem. Obaj rzeczywiście są ludźmi o ogromnym ego i o ogromnym poczuciu własnej wartości, sprawczości i chęci istnienia w świetle reflektorów. Donald Trump do tej pory bardzo źle znosił innych bogów w swoim otoczeniu. Krótko mówiąc, to on zawsze miał być gwiazdą numer jeden, to zawsze on miał się znaleźć w centrum uwagi. Pytanie, jak długo wytrzyma sytuację, w której media dość niedwuznacznie sugerują, że to Elon Musk właściwie został wybrany na prezydenta, albo że to on odgrywa kluczową rolę w tej administracji. Myślę, że prędzej czy później takie konflikty są nieuniknione i one będą bardzo problematyczne ze względu na to, jak mocno Elon Musk wszedł i ile zainwestował w sukces Donalda Trumpa i środowisko MAGA. Na razie on jest przede wszystkim problemem dla innych osób z otoczenia Trumpa. Nie wszyscy są zachwyceni jego obecnością i skalą jego wpływów.

Miliarderzy składają Trumpowi hołd lenny

- Elon dawno postawił na Trumpa. Niedawno hołd lenny złożył mu szef Facebooka Mark Zuckerberg. Obaj właściciele bardzo wpływowych mediów społecznościowych, które chce uregulować Unia Europejska, doprowadzą w ramach obrony swoich interesów do poważnych napięć między Europą a Stanami Zjednoczonymi?

- Biorąc pod uwagę zwłaszcza pozycję Muska, myślę, że wszelkie próby regulacji mediów społecznościowych, tych platform, które są w posiadaniu kapitału amerykańskiego, będą ogromnie utrudnione. Rząd amerykański niejednokrotnie pokazywał, że potrafi wykorzystywać swoje narzędzia dyplomatyczne, żeby bronić amerykańskiego biznesu na całym świecie. Myślę, że w tym przypadku będzie nie inaczej, zwłaszcza, że zostanie to podlane sosem walki o wolność słowa, walki z cenzurą, walki z przeregulowaniem, ze wszystkim tym, co Musk obiecuje zwalczać również na gruncie amerykańskim. W związku z czym będzie to również popularna bitwa w oczach zwolenników i Trumpa, i Muska. Myślę, że tutaj można spodziewać się różnych rozwiązań z groźbami sankcji włącznie.

Trump nie zakończy wojny w Ukrainie w 24 godziny

- Z punktu widzenia naszego regionu oczywiście kluczowe jest pytanie o to, co Trump zamierza zrobić z Ukrainą i w jaki sposób zamierza dogadać się z Putinem. Od wyborów coś się wyjaśniło w tej sprawie?

- Precyzyjnej odpowiedzi na pewno nie poznaliśmy, natomiast patrząc na kierunek nominacji do nowej administracji na kierunku polityki zagranicznej, polityki bezpieczeństwa, to myślę, że to akurat są ci spośród nominatów Trumpa, na których patrzymy nieco spokojniej. W tym sensie, że niekoniecznie musimy się zgadzać z każdym ich sądem na temat tego, co dzieje się w Europie, ale to jednak są te mniej kontrowersyjne nominacje. Z wyjątkiem Pete’a Hegsetha czy Tusli Gabbard, takie postaci jak Marco Rubio, czy Mike Walz czy nawet Keith Kellogg, który ma być specjalnym wysłannikiem do Rosji i Ukrainy, pozwalają nieco spokojniej patrzeć na poczynania administracji Trumpa.

- I czego się po nich spodziewać?

- Że zespół Trumpa zgodnie z zapowiedzią będzie dążył do negocjacji i perspektywa jakiegoś zakończenia albo chociaż zamrożenia konfliktu na Ukrainie jest rozpatrywana w bardziej realistycznych harmonogramach, niż to miało miejsce w czasie kampanii, kiedy Trump sugerował 24 godziny. Teraz Kellogg mówi raczej o 100 dniach, Waltz ostatnio w wywiadzie również sugerował, że ten proces może zająć kilka miesięcy. Wiemy, że jakimś etapem wstępnym tego procesu miałoby być nawiązanie i ustabilizowanie relacji bezpośrednich pomiędzy Trumpem a Putinem. Najprawdopodobniej będzie to rozmowa telefoniczna w najbliższym czasie, a w dłuższej perspektywie być może osobiste spotkanie, bo to jest jeden z zarzutów zespołu Trumpa i samego Trumpa, że przez te wszystkie miesiące nie było bezpośredniego kontaktu amerykańskiego z Rosjanami, linii pomiędzy Bidenem i Putinem. Że ten brak kontaktu wykluczał skuteczne negocjacje w przyszłości i Trump będzie chciał to zmienić. Pojawiają się też inne sugestie.

- Jakie?

- Że punktem wyjścia do negocjacji musi być ustabilizowanie linii frontu na Ukrainie, bo dopóki Ukraińcy się cofają, dopóty Rosjanie nie będą do tych negocjacji skłonni. To nie oznacza, że administracja Trumpa planuje rozwiązanie pokojowe wymusić natychmiast i kosztem jakichś bardzo dużych ustępstw ze strony Ukrainy. Być może jednak należy się spodziewać z jednej strony presji na negocjacje, ale z drugiej wzmacniania Ukrainy po to, by ten punkt wyjścia do negocjacji był jak najkorzystniejszy.

Co z Polską w świecie Trumpa?

- Na co może liczyć Polska? Wielu pociesza się myślą, że skoro wydajemy niemal 5 proc. PKB na obronność, to Trump będzie patrzył na nas łaskawszym okiem. Rzeczywiście należy spodziewać jakichś specjalnych relacji polsko-amerykańskich, nawet biorąc pod uwagę, że nie rządzą w Polsce ludzie, którzy są jakoś szczególnie ideowo bliscy Trumpowi?

- W tej chwili wiele państw chciałoby mieć, czy jest przekonanych, że ma jakieś podstawy do tego, by to oni mieli szczególne relacje z Ameryką i szczególne relacje z Donaldem Trumpem w czasie jego prezydentury. Na pewno te wysokie wydatki na obronność to coś, co w Stanach Zjednoczonych jest dostrzegane i działa na korzyść Polski. Przykład Polski jest niejednokrotnie wśród amerykańskich konserwatystów podawany jako pozytywny kraju, który zrozumiał własne położenie geograficzne, zagrożenia z niego płynące i serio podchodzi do własnego bezpieczeństwa. Natomiast czy to przełoży się na zdecydowanie lepsze relacje polsko-amerykańskie, czy też wszystko to ugrzęźnie gdzieś na poziomie retorycznych sporów ze względu na pewną niekompatybilność ideowo pomiędzy rządami? Myślę, że tu jeszcze czas pokaże.

Rozmawiał Tomasz Walczak