Dozbroić Ukrainę
Polska przekaże broń Ukrainie, idąc śladami innych państw Zachodu, które od dłuższego czasu regularnie wysyłają sprzęt wojskowy naszemu wschodniemu sąsiadowi, by ten mógł się bronić przed wiszącą w powietrzu rosyjską inwazją.
Ciekawe, że jeszcze w weekend szef ukraińskiego MON przekonywał w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że poza wsparciem politycznym, Polska nic jego państwu nie zaoferowała. Mówił też o tym, że nie miał okazji do tej pory rozmawiać z Mariuszem Błaszczakiem. Nagle wszystko się zmieniło. We wtorek szefowie resortów obrony Polski i Ukrainy odbyli w końcu rozmowę, a najpierw w poniedziałek szef BBN, a we wtorek premier obiecali wsparcie militarne dla Kijowa. Skąd ta nagła zmiana? Czy miała coś z tym wspólnego fala krytyki, że polski rząd robi nawet mniej niż mocno krytykowane Niemcy, która na razie obiecały szpitale polowe i 5000 hełmów? Możemy tylko spekulować.
Putin zastanowi się dwa razy
Na pewno to dobra wiadomość. Z kilku powodów. Polska dołącza do innych państw, które otwarcie wspierają Ukrainę sprzętem wojskowym. To ważny sygnał, ponieważ pokazuje jasno, że Ukraina nie jest osamotniona, dozbraja się i w razie czego będzie mogła zadać bolesne ciosy rosyjskiej armii. W tym kontekście to także element odstraszania Putina, który musi liczyć się z tym, że agresja wobec Ukrainy to nie będzie już taki spacerek jak osiem lat temu, kiedy zdemoralizowana, źle wyposażona armia ukraińska niewiele mogła zrobić, by powstrzymać aneksję Krymu i okupację Donbasu.
Ktoś może zapytać, czy dozbrajanie Ukrainy nie zwiększa jednak ryzyka konfliktu zbrojnego z Rosją. W końcu wyścig zbrojeń raczej zwiększa wojowniczość zainteresowanych stron niż zmniejsza. Kluczowa wydaje się w tym kontekście nierównowaga sił między Ukrainą a Rosją. Ta pierwsza militarnie jest dużo słabsza niż Rosjanie. Ale właśnie przy tej nierównowadze dodatkowe wsparcie strony słabszej zmniejsza ryzyko agresji strony silniejszej. Zaczynają się wspomniane kalkulacje, czy opłaca się angażować w konflikt, w którym można odnieść łatwe militarne zwycięstwa, ale najechanych nie da się wyciąć w pień i pozbawić jakichkolwiek możliwości obronnych. Putin musi się liczyć z tym, że lepiej uzbrojeni Ukraińcy będą do Rosji odsyłać setki poległych rosyjskich żołnierzy, a to polityczny problem, którego Putin może nie być w stanie rozwiązać.
Na pewno nie oznacza to, że nagle wokół Ukrainy ucichnie i będzie mogła spokojnie sobie żyć i się rozwijać. Wiele wskazuje na to, że wojska rosyjskie jeszcze długo zostaną przy granicy z Ukrainą, nie tylko na terenie własnego kraju, ale także na terenie Białorusi, gdzie właśnie się pojawili witani (dosłownie) chlebem i solą przez reżim. Na pewno jednak Ukraina nie jest tak łatwym celem, jak życzyłby sobie tego Putin i z każdym sprowadzanym tam sprzętem będzie coraz trudniej ją zaatakować bez ponoszenia ogromnych strat własnych. Dlatego decyzje kolejnych państw o dostarczaniu broni Ukrainie to wzmacnianie bezpieczeństwa jej i naszego regionu.