Polska prawica nie potrzebuje Trumpa. Wystarczy, że ma Tuska
„Super Express”: - Wielu drży przed powrotem Trumpa do Białego Domu, ale wziąwszy pod uwagę ostatnie aktywności jego totumfackiego Elona Muska, w tym wzywanie Niemiec do odrzucenia winy za zbrodnie II wojny światowej, pojawia się pytanie, czy to on nie jest groźniejszy.
Dr hab. Jan Sowa: - Obaj są przedstawicielami pewnego zjawiska, które polega na przesuwaniu się ciężaru życia politycznego w stronę prawicowego ekstremum. Widzimy to w wielu różnych miejscach na świecie, a w Stanach Zjednoczonych ze względu na specyfikę amerykańskiego systemu jest to również przesunięcie w kierunku rządów ludzi bardzo bogatych. Trump jest megalomanem i mitomanem, więc to, co on opowiada jest zawsze najlepsze, największe, najpotężniejsze, najważniejsze, ale potem jakby w praktyce różnie to wygląda. Natomiast to, co chciałby zrobić i on, i Musk jest bardzo niebezpieczne szczególnie dla nas w Europie Wschodniej.
- Czemu akurat dla nas?
- Jego flirt z Putinem z perspektywy kogoś, kto mieszka we Francji, Hiszpanii, czy nawet w Niemczech nie jest aż tak groźny. Ale dla nas to już groźna perspektywa. Dlatego dziwię się części polskiej prawicy, która kibicuje Muskowi, jakby nie wiedzieli, co on sobą reprezentuje.
- Trudno jednak ignorować to, jak wielokrotnie podłapywał narrację rosyjską ws. Ukrainy czy bezpieczeństwa w naszej części Europy.
- Siła, która animuje podziw polskiej prawicy dla Muska i przekonanie, że jest on jej sojusznikiem, to nie jest żadna racjonalna ocena sytuacji, interesów i możliwych konsekwencji jego działań. Po prostu, i polska prawica, i Musk nienawidzą tych samych ludzi. I w drugą stronę – są obiektem niechęci tych samych środowisk, czyli mówiąc oględnie mainstreamu liberalnego i lewicowego. Skoro więc Musk krytykuje osoby LGBT, jest radykalnym przeciwnikiem imigracji, ma ewidentnie autorytarne skrzywienie i nienawidzi poprawności politycznej, to znaczy, że jest nasz, prawicowy. Niemniej, aktywność Trumpa i osób takich jak Musk powinna być wyraźnym ostrzeżeniem.
- Przed czym?
- Przed tym, że Stany Zjednoczone jako państwo przestały być wiarygodnym partnerem. Nawet jeśli do władzy wrócą Demokraci, to i tak stałym elementem amerykańskiego życia politycznego będą ludzie nieprzewidywalni, którzy w ogóle nie myślą w kategoriach racjonalności porządku międzynarodowego, struktur współpracy i to, moim zdaniem, po prostu powinien być kubeł zimnej wody, nie tylko dla nas w Polsce, ale dla całej Europy. Musimy myśleć bardziej autonomicznie bez oglądania się na Amerykę, bo coraz trudniej opierać się na niej w dłuższej perspektywie. Stąd niesamowita jest ta głupota geopolityczna polskiej prawicy, że jakby nie widzi tej różnicy, że jeżeli rozpadnie się Unia Europejska i dojdzie do jakiegoś nowego podziału Europy, Francuzi, Niemcy czy Szwedzi sobie poradzą. Natomiast my zostaniemy skonfrontowani z perspektywą bycia drugą Białorusią.
- Wielu prawicowych polityków i intelektualistów pociesza się, że zwycięstwo Trumpa to jest dowód na to, że przez świat przelewa się prawicowa fala, która zmiecie lewackie ideologie. Czy rzeczywiście?
- W wielu krajach Europy prawica jest coraz mocniejsza i to widać wyraźnie w wynikach wyborów. W Polsce jest, moim zdaniem, jak najbardziej możliwe, że PiS pod rękę z Konfederacją wróci do władzy w kolejnej kadencji parlamentu. Natomiast nie jest tak, że społeczeństwo się przesuwa w stronę konserwatywną, że społeczeństwo się zamyka. Albo że prawicowe poglądy stają się coraz bardziej popularne w sensie rozkładu statystycznych postaw społecznych. I nigdzie na świecie się tak nie dzieje. Polskie społeczeństwo powoli, ale systematycznie się liberalizuje i we wszystkich gorących tematach debaty politycznej za wyjątkiem migracji prawica traci. Jej światopogląd staje się coraz bardziej mniejszościowy.
- To czemu populistyczna prawica ciągle może wygrywać?
- Prawica staje się mniejszością, ale mniejszością bardzo dobrze zorganizowaną i bardzo zdeterminowaną. Ze względu na to, jak działa system polityczny, stosunkowo łatwo może przejąć władzę, więc w wymiarze politycznym prawica w takiej formie jaką reprezentuje PiS czy Konfederacja ciągle ma się dobrze. Natomiast społecznie jest na przegranych pozycjach. W związku z czym nie obawiam się masowego zbrunatnienia społeczeństwa, aczkolwiek obawiam się, jakie mogą być konsekwencje decyzji podejmowanych przez prawicę wtedy, kiedy będzie ona przy władzy. Widzimy zresztą w Polsce, jak niezwykle trudno naprawić na przykład to, co PiS zepsuł choćby w kwestii wymiaru sprawiedliwości.
- Nie jest też tak, że europejska polityka, bardzo pluralistyczna, z dużą liczbą partii, zaczyna się wyraźnie polaryzować na dwa obozu – mainstream, który chce zachować status quo oraz rewolucyjny populizm? I będzie jak w USA, że raz będą wygrywać jedni, raz drudzy, bo to będzie jedyna polityczna alternatywa?
- Tak, to na pewno już się dzieje. Ta polaryzacja na dwa obozy jest jednak również efektem sposobu organizacji debaty publicznej. To prosta narracja, którą można łatwo sprzedać: dwóch się bije, a ty, obywatelu, musisz zdecydować, za kim jesteś. Natomiast, jak długo tak może być? Jeżeli się jednak wartości społeczeństwa rozjeżdżają z wartościami władzy, to pojawia się zasadnicze pytanie, czy to w ogóle jest demokracja, skoro ludzie uważają dokładnie odwrotnie niż władza? Zanim jednak do tego dojdzie warto zauważyć jedno.
- Co takiego?
- To, co przyczynia się do sukcesów prawicy i co widać w każdych kolejnych wyborach, to fakt, że wyborcy prawicy są zadowoleni z jej rządów. Przecież PiS przegrał ostatnio nie dlatego, że stracił wyborców, ale dlatego, że ówczesna opozycja zjednoczyła się, wykorzystała mechanizmy wyborcze i przede wszystkim zmobilizowała wyborców, którzy wcześniej nie głosowali. Niestety, wyborcy lewicy i liberalnego centrum są w gorszej sytuacji: gdy liberałowie i lewica dochodzą do władzy, nie realizują swoich obietnic, dzięki którym tę władzę zdobyli. Mówiąc krótko, po prostu polscy konserwatyści są naprawdę konserwatywni, a nasi liberałowie są… również konserwatywni.
- Wielu upatruje topniejącego poparcia dla Rafała Trzaskowskiego właśnie w fakcie, że próbuje pokazać się jako konserwatysta i mówić rzeczy miłe uchu prawicowego wyborcy, ignorując tym samym swój liberalny i lewicowy. Rzeczywiście?
- Dla mnie te spadki poparcia i samego kandydata Trzaskowskiego, i PO były absolutnie oczywiste, kiedy Donald Tusk zaczął manifestować swój skręt na prawo. Pojawiały się takie komentarze, że to sprytna strategia odciągnięcia wyborców od prawicy - pokazać, że pewne postulaty prawicy są dla obecnego rządu istotne. Skutek tego jest dokładnie odwrotny: to legitymizacja prawicy i zwiększenie jej popularności. Skoro Tusk choćby ws. kryzysu migracyjnego na polskiej granicy mówi językiem PiS i Konfederacji, nie ma żadnego problemu, żeby po prostu głosować na Konfederację. Rozumowanie, że jak ludzie zobaczą, iż mogą dostać ksenofobię od liberałów, to będą głosować na Tuska i Trzaskowskiego zamiast na Mentzena i na Konfederację, jest zupełną bzdurą.
- Ale jaki sposób miałoby uwiarygadniać populistyczną prawicę?
- Skoro nawet liberałowie stają się ksenofobiczni, to znaczy, że ksenofobiczna prawica ma rację. To uwiarygadnianie jej narracji, a jeśli można mieć oryginał, to po co głosować na imitację? Wejście w buty prawicy, to nie tylko psucie dyskursu, ale też po prostu napędzanie jej agendy. I efekty tego widać w sondażach. Nie tylko Rafał Trzaskowskie traci, ale zyskuje Sławomir Mentzen. Nie tylko jest to etycznie bardzo wątpliwe, ale nie ma też pragmatycznego sensu. Po prostu prawica jest silna głupotą i indolencją liberalnego centrum. I od lat tak się dzieje. Polska prawica nie potrzebuje pomocy Donalda Trumpa, żeby wygrywać. Wystarczy, że ma Donalda Tuska.
- Czyli wpływ amerykańskich wyborów na dynamikę polityczną w Polsce jest więc przesadzony?
- Oczywiście. To, co dzieje się w polskiej polityce, jest determinowane przede wszystkim lokalnie, między innymi wspomnianą indolencją liberalnego centrum. Ono wysyła swoim wyborcom jasny sygnał, że nie można mu zaufać; że nie będą robić tego, co mówią. Że nie potrafią odróżniać się od prawicy, ale wolą ją imitować. To demobilizuje liberalny elektorat, napędza wyborców prawicy i koniec końców trzyma prawicę na tyle mocno, że jej szybki powrót do władzy jest nie tylko wyobrażalny, ale wręcz bardzo prawdopodobny.
Rozmawiał Tomasz Walczak