Premier Donald Tusk przekazał, że swój finał ma sytuacja, która zbulwersowała opinię publiczną. - Mówię tu o zamieszkach i aktach agresji i pewnych prowokacjach na Stadionie Narodowym w czasie koncertu białoruskiego rapera. Doszło tam do zdarzeń absolutnie niepotrzebnych i które wymagały szybkiej reakcji - powiedział.
Szef rządu zaznaczył, że otrzymał informację, że wszczęte postępowanie o opuszczeniu kraju zostało wobec 63 osób. - Będą musiały opuścić kraj dobrowolnie lub pod przymusem - dodał premier. W tej grupie jest 57 Ukraińców i sześciu Białorusinów. - Sądy też zareagowały błyskawicznie i w niektórych przypadkach, tam gdzie doszło do wykroczenia, popełniono przestępstwa, nałożono odpowiednie kary. Dziękuję wszystkim służbom za odpowiednia reakcję - przyznał premier Donald Tusk.
Zamieszki na koncercie białoruskiego rapera
Przypomnijmy, że w sobotę (9 sierpnia) na odbył się tam koncert białoruskiego rapera znanego jako Maksa Korża (Max Korzh). Artysta jest też znany wśród Ukraińców, których tłumy przybyły na koncert.
W czasie imprezy doszło do ogromnego zamieszania na płycie stadionu! Niektórzy uczestnicy koncertu próbowali przeskakiwać z trybun na płytę, dochodziło do starć z ochroną obiektu. Doszło do tego, że draka była tak duże, iż sam koncert stanął pod znakiem zapytania, a w końcu rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem. - W pewnym momencie panował absolutny chaos. Ochrona nie mogła sobie poradzić z wandalami. To nie był mój pierwszy koncert na stadionie, ale pierwszy, kiedy widziałam takie sceny - komentowała w rozmowie z Onetem uczestniczka koncertu.
Niestety, jakby tego było mało, w czasie wydarzenia ktoś nagle wyciągnął banderowską flagą. Pojawienie się flagi banderowskiej, symbolu budzącego w Polsce negatywne skojarzenia historyczne, wywołało oburzenie wśród polityków, ale i opinii publicznej.
Co więcej, także przed koncertem na warszawskiej Woli zgromadziły się setki fanów muzyka, odpalali race: - Z samochodów grała głośna muzyka, uczestnicy zgromadzenia śpiewali, odpalali race i fajerwerki, po imprezie została góra śmieci. Na miejsce przyjechała nawet policja, która miała pełne ręce roboty - relacjonowano w "Gazecie Wyborczej".
