Mówimy o drużynie, która była w ćwierćfinale ostatnich mistrzostw Europy, jest w najwyższej dywizji Ligi Narodów, ma zawodników z najlepszych europejskich lig, całkiem fajny potencjał ofensywny. O najlepszym napastniku świata nie wspominam, bo Lewy w spotkaniach z Holandią i Bośnią nie wystąpił. Ale nawet on za kadencji Brzęczka strzela znacznie mniej, niż za poprzednika. I właśnie – gdyby polscy kibice nie pamiętali wygranej z Niemcami, przyzwoitego występu na Euro, fajnej gry w eliminacjach mundialu, może uwierzyliby w to, że Biało-Czerwonych stać jedynie na antyfutbol. Ale pamiętają, więc nie uwierzą. Sprawa jest jednak poważniejsza, bo wypowiedzi selekcjonera przypominają działania naszych… polityków. Zarówno tych z tzw. prawej, jak i lewej, jak i liberalnej strony cechuje dziwaczny kompleks. Albo machanie szabelką i bufonada, albo całkowite wycofywanie się z jakiejkolwiek gry o polskie interesy. To nawet zrozumiałe. Brzęczek grał w latach dziewięćdziesiątych, gdy polscy piłkarze obrywali od wszystkich, byli piłkarskim kopciuszkiem. Najważniejsi politycy początki karier mieli w okresie transformacji, gdy Polska była ubogim krewnym. Czasy się jednak zmieniły. Kompleksy nie doprowadzą nas donikąd.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj