"Super Express": - Ministrowie finansów państw członkowskich Unii Europejskiej utworzyli specjalny fundusz w wysokości 750 mld euro dla ratowania zagrożonych kryzysem finansowym gospodarek europejskich. To dobre posunięcie?
Prof. Stanisław Gomułka: - Tak sądzę. Fundusz powstał po to, by uspokoić europejskie rynki finansowe. Pieniądze z niego nie zostaną wydane już teraz. W gruncie rzeczy ma on stworzyć właśnie taką sytuację, w której nie zajdzie potrzeba korzystania z tych pieniędzy.
Przeczytaj koniecznie; Czy warto inwestować teraz na giełdzie?
- Czy obecne problemy Grecji nie wieszczą końca wspólnej europejskiej strefy walutowej, przynajmniej w dotychczasowej formie? Wyobraźmy sobie, że kryzys rozlewa się na kraje sąsiednie...
- Gdyby tak się stało, moglibyśmy mieć nowy kryzys na skalę światową. Ale właśnie to ryzyko zadecydowało o pośpiechu, z jakim przywódcy Europy zdecydowali się na stworzenie takiego funduszu. Przynależność do strefy euro ani nie gwarantuje, że kryzysu nie będzie, ani nie zwiększa jego ryzyka. W przypadku Grecji nawet zmniejsza. Bo gdyby nie parasol ochronny strefy euro, już dawno by zbankrutowała. Cała gra w tej chwili toczy się wokół kwestii zaufania prywatnych inwestorów do władz publicznych: zadłużonych rządów i banków centralnych, oraz - w skali globalnej - wokół zaufania do głównych państw Zachodu: USA, Japonii, Niemiec, Wielkiej Brytanii. Jest ono wciąż wysokie. Niewiadomą jest los Portugalii, Hiszpanii, Włoch. A do pewnego stopnia także Polski. Nasze zadłużenie nie jest tak wysokie jak greckie, ale deficyt budżetowy (sektora finansów publicznych) w zeszłym roku był u nas wyższy niż średnia europejska, a rentowności wymagane przez rynek od papierów skarbowych pięcio- i dziesięcioletnich należą do najwyż-szych w UE.
- Jaki udział w nowo powstałym funduszu unijnym będzie miała Polska?
- Głównymi płatnikami są kraje członkowskie strefy euro, zwłaszcza Niemcy. Natomiast kraje spoza strefy, w tym Polska, będą miały jakiś niewielki udział w specjalnej składce do tego funduszu. Należy pamiętać, że budżet Unii Europejskiej jest bardzo skromny - to zaledwie jeden procent jej dochodu narodowego. Jednak Polska z funduszu skorzysta, i to na dwa sposoby. Po pierwsze, samo zmniejszenie ryzyka rozlania się kryzysu greckiego poprzez reakcję łańcuchową natychmiast uspokaja rynki finansowe i zmniejsza koszty obsługi naszego długu publicznego. Po drugie, kraje UE spoza strefy euro będą mogły z funduszu otrzymać pomoc w razie potrzeby. Prawdę mówiąc, Polska już dziś korzysta z funduszu. Parę dni temu mieliśmy znaczny wzrost rentowności skarbowych papierów wartościowych, a zaraz po ogłoszeniu decyzji o powołaniu funduszu zanotowaliśmy ich spadek.
Patrz też: Złotówka znów mocna - euro kosztuje poniżej 4 złotych, frank szwajcarski 2,79 zł
- Czy istnieje ryzyko, że stracimy fundusze na rozwój regionalny zaplanowane na lata 2014-2020?
- Nie sądzę. Zobowiązania zostały już w dużym stopniu podjęte i raczej nie będą rewidowane.
- Grecja okazała się czarną owcą Europy. A który z krajów Unii Europejskiej najlepiej radzi sobie z kryzysem?
- Szwecja. Dość niespodziewanie, przyznam. Wcześniej panował tam bardzo rozbudowany system transferów socjalnych. Doprowadziły one do dużego wzrostu długu publicznego, który dziesięć lat temu wynosił blisko 70 proc. PKB. Jednak od tego czasu dzięki zmniejszaniu tychże transferów był on systematycznie redukowany. Było tak nawet w kryzysowym roku ubiegłym. Teraz wynosi około 40 proc. PKB.
Prof. Stanisław Gomułka
Ekonomista, były wiceminister finansów, profesor London School of Economics