Polska jest chora jak PZPN

2009-10-19 2:30

Naszej polityce grozi "putinizacja" - głos dr Barbary Fedyszak-Radziejowskiej w debacie "Super Expressu" na temat przyszłości polskiej polityki

"Super Express": - Czy obecne afery zmienią Polskę tak, jak zmieniła ją afera Rywina?

Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska: - Nie jestem przekonana, czy afera Rywina tak wiele zmieniła. Wyborcy zagłosowali w 2005 roku na inną partię polityczną i zmieniła się scena polityczna, ale nie zmieniła się zasadniczo Polska. Politycy wciąż są bardziej wrażliwi na niejawne centra decyzyjne i grupy nacisku niż na wyborców i opinię publiczną.

- Afera Rywina zmiotła znaczną część establishmentu III RP. Zapewne stąd emocje wokół obecnych afer.

- Nie tyle zmiotła, co osłabiła. Niby dlaczego odejście ludzi wywodzących się z partii komunistycznej kilkanaście lat po upadku PRL taktowane jest jak zasadniczy przełom? Problem w tym, że patologiczne mechanizmy trwają dłużej niż partie i politycy w nie uwikłani. Po aferach hazardowej i stoczniowej znaleźliśmy się w momencie trudnego przesilenia. To bardzo ważna chwila, gdyż dotyczy przyszłości polskiej demokracji. Czy pójdzie ona w stronę sprawnego modelu krajów anglosaskich, czy też w kierunku realiów rosyjskich? Czy jako państwo i społeczeństwo będziemy w stanie przeciwdziałać naciskom na rząd, pochodzącym z nieznanych opinii publicznej źródeł?

- Aż tak? Czy w najbliższych latach Polska zacznie się "putinizować"?

- Dostrzegam takie niebezpieczeństwo. Podczas wyjaśniania afery Rywina mieliśmy jako wyborcy poczucie, że istnieje alternatywa, możliwość głosowania na partie, które wiarygodnie obiecywały zmianę. Po 2005 roku obie, chociaż skłócone, powołały CBA i wzmocniły IPN. Dzisiaj PO okazała się niewiarygodna, zaś PiS po czteroletniej medialnej nagonce nie budzi już takiego zaufania jak dawniej. Obywatele mają prawo do poczucia bezradności. Mogą więc uwierzyć w medialny przekaz, który podtrzymuje opinię, że tylko jedna partia jest wspaniała i zdolna do kompetentnego rządzenia. Niestety, nie mamy silnej opozycji. Walka z PiS (i jej wewnętrzna słabość) nie skończyły się po przedterminowych wyborach i zmianie rządzących. PO zaczęła walkę z IPN i CBA, tak jakby obie te instytucje były wyłącznym dziełem PiS i nie były niepotrzebne w procesie kontrolowania rządzącego establishmentu.

- Wszyscy raczej narzekają, że scena polityczna jest zdominowana przez silną partię rządzącą i opozycyjną.

- Normalne demokracje opierają się na (co najmniej) dwu równorzędnych, ale różniących się blokach politycznych. I możliwościach wyboru między nimi. Taki podział obecny jest także wśród opinii publicznej, ekspertów, naukowców, dziennikarzy, a nawet w biznesie. Polskie elity tak polubiły władzę jednej partii, że wydają się nie widzieć potrzeby istnienia silnej opozycji, która kontrolowałaby rządzących. To przypomina Rosję, w której w praktyce mamy jedną partię i jednego prezydenta, nawet jeśli czasami jest premierem. Dzisiejsze afery pokazują, jak bardzo demokracja, interes państwa i służba interesowi publicznemu są u nas zagrożone. Afera stoczniowa polega przede wszystkim na tym, że procedura prywatyzacji została podporządkowana potrzebom kampanii wyborczej. Inwestor kontynuujący produkcję i sukces były potrzebne w przededniu wyborów do Europarlamentu. To, kto wpłacił pieniądze, czy jest wiarygodny i czy stocznia przetrwa było bez znaczenia. Czy tak działa sprawna demokracja, czy tylko jej atrapa?

- Czyli afery nie zmienią sytuacji w najbliższym roku?

- Skoro przez 20 lat nie udało nam się zbudować sprawnej demokracji z podziałem na rządzących i silną opozycję, nie zrobimy tego w kilka miesięcy. Afery pokazują, że nie radzimy sobie z problemami, które w jakimś sensie w procesie transformacji były nieuchronne. Proszę też zwrócić uwagę, że poprzednie ważne afery: gruntowa i Rywina zakończyły się skazaniem zaledwie pośredników. Nie tknęły polityków, którzy za nimi stali i którzy nadal czują się bezpieczni. A pośrednicy wciąż milczą jak grób.

- Platforma Obywatelska przetrwa kryzys nietknięta?

- To zależy od dojrzałości obywatelskiej społeczeństwa. Na razie nie widać istotnej zmiany postaw ani wśród wyborców, ani wśród rządzących. Nie jest nią na pewno przesuwanie polityków ze stanowiska ministra na funkcję posła. Przecież to nie jest kara w takim rozumieniu, w jakim za korupcję czy łamanie prawa odpowiada zwykły obywatel. Nie PO i jej konkretni politycy są ważni, lecz to, czy wyjdziemy z kryzysu jako społeczeństwo ze sprawną demokracją, która radzi sobie z rozwiązywaniem problemów korupcji i z niezależnymi instytucjami, które kontrolują rządzących. Na razie takiej szansy nie widzę.

- Wierzy pani w przejaw dojrzałości obywatelskiej jeszcze przed wyborami?

- Mam nadzieję, że "demos", a więc świadoma część polskich obywateli, choć niekoniecznie obecna w debacie publicznej, takie mechanizmy kontrolne wymusi. Kiedy? Nie wiem. Ale właśnie usłyszałam, że polscy kibice zdecydowali się zorganizować i wymusić zmianę sytuacji w polskiej piłce nożnej, bojkotując mecze. I przy wszystkich różnicach, z PZPN jest trochę jak z naszym państwem. Ma problemy z korupcją, aferami, pozornymi zmianami i brakiem odpowiedzialności elit. Nie zmienili tego ani zagraniczni trenerzy, ani słowne obietnice walki z patologiami, ani nawet aresztowania skorumpowanych działaczy. Podobnie jest z Polską. I tak jak zorganizowali się kibice, tak liczę na samoorganizację i presję ludzi. W Platformie, PiS i wśród elit. To jest moment przesilenia. Albo zaakceptujemy kontrolowanie rządzących i ich, także karną odpowiedzialność za nadużycia, albo III RP stanie się autokracją z wysportowanym premierem i jedną partią stabilnie sprawującą władzę. Poza wszelką kontrolą, wolną od presji opozycji, niezależnych mediów i opinii publicznej.

dr Barbara Fedyszak-Radziejowska

Socjolog i etnograf, członek kolegium Instytutu Pamięci Narodowej