Talibowie opanowali Afganistan

i

Autor: AP Talibowie opanowali Afganistan

Polscy żołnierze umierali w Afganistanie na darmo? Gen. Skrzypczak nie zostawia na politykach suchej nitki

2021-08-18 9:48

Afganistan po 20 latach obecności opuszczają ostatni żołnierze amerykańscy. Wycofywaniu się Amerykanów towarzyszy chaos i błyskawiczne odzyskiwanie władzy przez Talibów, który wiele lat temu wojska NATO pokonały. Czy to oznacza, że śmierć polskich żołnierzy, którzy tam walczyli poszła na marne? "Z perspektywy czasu możemy mieć żal do polityków, że nasze wysiłki na dobrą sprawę zostały zmarnowane. I nie przez wojsko, ale przez decyzje polityczne. To nie żołnierze zawiedli, ale politycy" - mówi w rozmowie z "Super Expressem" gen. Waldemar Skrzypczak. Były dowódca Wojsk Lądowych.

"W Afganistanie walczyliśmy z terrorystami. Z wojskowego punktu widzenia myśmy swoją misję jako Wojsko Polskie wykonali dobrze i potwierdziliśmy swoje zobowiązania sojusznicze. Z tego polscy żołnierze mogą być dumni" - mówi gen. Skrzypczak. Dla polityków nie ma jednak litości. "Od początku trzeba było budować rząd, który byłby w stanie przejąć władzę w tym państwie. Znając talibów, nie wolno było pominąć ich w tych rozmowach. Jeśli ktoś z góry zakładał, że nie ma dla nich miejsca w Afganistanie, jak zrobili to Amerykanie, to sam prosił się o kłopoty" - tłumaczy gen. Skrzypczak w rozmowie z "Super Expressem". "Kiedy widziałem, jak ogromne pieniądze Stany Zjednoczone inwestują w afgańską armię, to zastanawiałem się, na co oni liczą. Przecież w Iraku wcześniej już tego próbowano i kiedy przyszło co do czego, armia iracka się rozpierzchła. Żołnierze rzucili karabiny i poszli do domu. To samo jest dziś w Afganistanie. Dziwię się analitykom i ekspertom, że tego nie przewidzieli" - dodaje.

„Super Express”: – Po tym, w jakim stylu Stany Zjednoczone wycofują się z Afganistanu i jak szybko upadło budowane przez Zachód państwo, wśród polskich żołnierzy, który w Afganistanie walczyli, pojawia się poczucie, że ich wysiłek i śmierć ich kolegów poszły na marne. Pan, oglądając sceny z Kabulu, zadaje sobie pytanie, czy było warto?

Gen. Waldemar Skrzypczak: – Pamiętajmy, że walczyliśmy w Afganistanie z terrorystami. Po to tam pojechaliśmy. 20 lat temu, kiedy Amerykanie zaczynali swoją interwencję, wydawało się, że bombardowania i operacje amerykańskich sił specjalnych wystarczą, by z terrorystami się rozprawić. Politycy podjęli inną decyzję i wysłali silne kontyngenty wojskowe do Afganistanu. Jako żołnierze, jadąc tam, wiedzieliśmy, że bierzemy udział w operacjach bojowych. Z wojskowego punktu widzenia myśmy swoją misję jako Wojsko Polskie wykonali dobrze i potwierdziliśmy swoje zobowiązania sojusznicze. Z tego polscy żołnierze mogą być dumni.

– Nie ma pan poczucia, że wysiłek zbrojny żołnierzy polskich i NATO-wskich, który przyniósł skutek w postaci pokonania talibów, został potem zmarnowany?

– Ma pan rację. Z perspektywy czasu możemy mieć żal do polityków, że nasze wysiłki na dobrą sprawę zostały zmarnowane. I nie przez wojsko, ale przez decyzje polityczne. To nie żołnierze zawiedli, ale politycy. Ich błędem było kontynuowanie operacji w Afganistanie ponad miarę. Po co ona trwała tyle czasu?

– A dałoby się ją zakończyć wcześniej?

– Od początku trzeba było budować rząd, który byłby w stanie przejąć władzę w tym państwie. Znając talibów, nie wolno było pominąć ich w tych rozmowach. Jeśli ktoś z góry zakładał, że nie ma dla nich miejsca w Afganistanie, jak zrobili to Amerykanie, to sam prosił się o kłopoty. Kiedy widziałem, jak ogromne pieniądze Stany Zjednoczone inwestują w afgańską armię, to zastanawiałem się, na co oni liczą. Przecież w Iraku wcześniej już tego próbowano i kiedy przyszło co do czego, armia iracka się rozpierzchła. Żołnierze rzucili karabiny i poszli do domu. To samo jest dziś w Afganistanie. Dziwię się analitykom i ekspertom, że tego nie przewidzieli.

– Można było to przewidzieć?

– My, wojskowi, kiedy rozmawialiśmy o końcu misji w Afganistanie, wiedzieliśmy doskonale, że talibowie szybko wrócą do władzy. I co się stało? Wrócili. Nie wiem, na co liczyli politycy amerykańscy i NATO. Ale co się dziwić? Ci ludzie nie przeszli przez to co my, żołnierze. Byliśmy w Iraku, byliśmy w Afganistanie. Wiedzieliśmy, co może się stać. Oni tej wiedzy nie mieli i stąd podejmowali decyzje polityczne, które skończyły się sromotną klęską, jaką mamy.

– Pan też ma poczucie klęski, widząc ze sceny w Kabulu? To kompromitacja Zachodu?

– Żołnierze wrócili z Afganistanu z tarczą, a nie na tarczy. Jednak te sceny, które wszyscy widzieliśmy, to katastrofa, tyle nie wojskowa. To katastrofa polityki amerykańskiej. Wojny interwencyjne w Iraku i Afganistanie doprowadziły do bankructwa tego stylu prowadzenia spraw na świecie. A przecież kompromitacji w Afganistanie można było uniknąć. Wystarczyło wyciągnąć wnioski z tego, co wydarzyło się w Iraku. Ale ponieważ nikt z decydentów tego nie zrobił, brnęli więc w Afganistan.

– Czyli rozumiem, że samej decyzji o wyjściu z Afganistanu pan nie krytykuje?

– Ta decyzja była jak najbardziej uzasadniona. Amerykańska obecność w Afganistanie dawno straciła rację bytu. Biden ma rację, mówiąc, że nie ma sensu walczyć o państwo, którego nie chce bronić jego własna armia. Uważam natomiast, że przedstawiciele NATO zmarnowali wiele miesięcy od decyzji o opuszczeniu Afganistanu do faktycznego wyegzekwowania tej decyzji. Stracili czas, który należało poświęcić na przeprowadzenie planowej ewakuacji ludzi, których teraz w kompletnym chaosie próbuje się wywieźć i zapewnić im bezpieczeństwo. To jest porażka. Jak można było do tego dopuścić? Jak można było, podejmując decyzję o opuszczeniu Afganistanu, tego nie przewidzieć? Przecież tak było w Wietnamie. Tak było w Iraku. Ile jeszcze takich upokarzających lekcji musimy odebrać, żeby nie powtarzać ciągle tych samych błędów? Ale cóż, politycy jak zawsze wiedzą lepiej.

– Fakt, że tych dantejskich scen można było uniknąć. Wystarczyło trochę wyobraźni.

– Właśnie. A tak mamy całkowitą kompromitację Zachodu. Kompromitację tych, którzy się do ewakuacji nie potrafili przygotować. Teraz Afgańczycy płacą za bezmyślność polityków NATO, którzy doprowadzili do takiej sytuacji. Wiele osób zarzuca decydentom, że zawiódł wywiad lub też nie wsłuchano się w głos wywiadu. Ale przecież tu nie trzeba żadnych danych wywiadowczych, by przewidzieć sytuację, do jakiej doszło. Wystarczy choć trochę znać Afganistan. Każdy, kto poznał Afgańczyków, wie, że bardziej słuchają mułły niż dowódcy wojskowego. Jeśli mułła powie im, by iść z talibami, oni z talibami pójdą, a swojego dowódcę zastrzelą. Czy można się więc dziwić, że skończyło się to wszystko, jak się skończyło? Przecież to nie jest wiedza tajemna. Nikt jej jednak nie wziął pod uwagę. Mnie to po prostu zadziwia.

Rozmawiał Tomasz Walczak