„Super Express”: – Prezydent Andrzej Duda podpisał dokument, który zwiększa wynagrodzenia polityków. Nie brakuje głosów, które twierdzą, że to kontrowersyjne. Rzeczywiście?
prof. Rafał Chwedoruk: – Jeżeli porównamy uposażenia polityków z innych państw UE i zestawimy je z zarobkami polskich polityków, to wyjdzie na to, że nasi politycy nie zarabiają za dużo. Tym bardziej że praca polityka wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością, której co dzień doświadczają np. posłowie. To w końcu politycy podejmują decyzje, które mają wpływ na setki tysięcy obywateli.
– To jedyny argument na to, aby podnieść pensje politykom?
– Nie. Kolejnym argumentem jest kwestia dotycząca korupcji.
– To znaczy?
– Jeśli politycy są słabo opłacani, to rośnie ryzyko korupcji, której ulec mogą politycy. Oczywiście podniesienie wynagrodzeń niekoniecznie w stu procentach wpłynie na poprawę sytuacji. Jednak na pewno ją poprawi. Warto przy tej okazji dodać jeszcze jedną rzecz.
– Tak?
– Pensje poselskie dawno nie były waloryzowane.
– Czy powyższe argumenty mają przekonać Polaków do tego, że politycy powinni zarabiać więcej? Niektórym ta sytuacja kojarzy się ze słynnym „te premie nam się po prostu należały”.
– To nie tak. Premie i pensje to dwie różne kwestie. Od dawna wielu Polaków szerzy demagogię w sferze podwyżek parlamentarnych pensji. Z jednej strony Polacy oczekują wysokiej jakości usług, z drugiej strony kontestują sens podwyżek. Politycy, jeśli porównamy ich do prezesów banków, nie zarabiają tak imponująco.
– Wracając do prezydenta. Słychać głosy, że politycy partii rządzącej chcieli zrzucić odpowiedzialność za podwyżki na Andrzeja Dudę. Wierzy pan w to?
– Prezydent nie będzie dłużej kontynuował swojego urzędu. Obecna kadencja jest jego ostatnią. W tym sensie nie będzie ponosił odpowiedzialności za ewentualną krytykę omawianego pomysłu.
– Może gdyby politycy rzeczowo uargumentowali sens podwyżek, to społeczeństwo mniej by oponowało?
– Pani redaktor, nasze społeczeństwo jest bardzo podzielone. Nie wyobrażam sobie, aby nieprzekonanych przekonała rzeczowa argumentacja. Nawet jeśli rzeczywiście byłaby rzeczowa. A już w ogóle nie wyobrażam sobie, aby zwolennicy PiS mogli krytykować tę koncepcję. Na pewno nie przekonaliby elektoratu opozycji do słuszności tych podwyżek. To tak nie działa. Nie wierzę w szeroki konsensus co do sensu podwyżek w ogóle. Część się zgodzi, inni nadal będą krytykowali ewentualne wdrożenia.