Wiesław Godzic: Politycy tworzą prostackie hasła

2011-06-14 14:00

Co wynika z wystąpienia Tuska i sobotniej konwencji PO? - komentuje medioznawca prof. Wiesław Godzic: Tusk wyrósł z troszkę przeintelektualizowanego działacza KLD na męża stanu, ale nie takiego, którzy mówi tylko o górnolotnych rzeczach. On potrafi zbliżyć się do prostego człowieka i mówić o jego problemach. Kiedy mówi, że jechał tramwajem i widział to czy to, wiem, że to zmyślona sytuacja, ale wiele osób kupuje ten styl

"Super Express": - Kiedy słuchał pan przemówienia Donalda Tuska na sobotniej konwencji PO, to był porywający tłumy język charyzmatycznego przywódcy, w stylu choćby Baracka Obamy?

Prof. Wiesław Godzic: - Tusk wyrósł z troszkę przeintelektualizowanego działacza KLD na męża stanu, ale nie takiego, którzy mówi tylko o górnolotnych rzeczach. On potrafi zbliżyć się do prostego człowieka i mówić o jego problemach. Kiedy mówi, że jechał tramwajem i widział to czy to, wiem, że to zmyślona sytuacja, ale wiele osób kupuje ten styl. Tusk potrafi przekonać, że jego słowa płyną prosto z jego serca, dlatego lubi się go słuchać.

- W przemówieniu premiera padło kilka barwnych stwierdzeń - "PO jak FC Barcelona" czy "PO jak demokracja - nie jest doskonała, ale nikt nie wymyślił nic lepszego". Jeśli konwencję uznać za początek kampanii, to padły tam hasła, które będą firmowały tę kampanię?

- Zatrzymajmy się na chwilę przy Barcelonie. Moim zdaniem to nie jest najlepszy pomysł. Nie wszyscy znają się na piłce nożnej, a ci, którzy się znają, mogą odnaleźć słabości tego porównania. Poza tym to nic nie znaczy. Tusk jak Zapatero - za tym przynajmniej coś by stało.

Przeczytaj koniecznie: Ziobro: Kluzik z Tuskiem robią ludzi w balona

- Polscy politycy mają problem, żeby stworzyć nośne i niegłupie hasła?

- Takie odnoszę wrażenie. Muszą być one proste, łatwo dekodowalne, przeznaczone dla wszystkich, ale nie prostackie, a niestety tych ostatnich jest najwięcej i zupełnie nie zakorzeniają się w człowieku. Obydwie główne partie już wystartowały z kampanią, ale na razie w kwestii haseł zaliczyły falstart. "Yes we can" Obamy się nie doczekaliśmy.

- "PO nie będzie się kłaniać księżom" - mówił Tusk na konwencji. Nie jest to nośne hasło?

- Problem polega na tym, że nic za nim nie stoi, ale ma za to ten plus dla PO, że wyborcy nie mogą z tego rozliczyć. A za hasłem powinien iść konkret. Na razie polskim politykom doradziłbym, żeby zamiast tworzyć hasła, najpierw stworzyli program, z którego te hasła same wyrosną.

- Na konwencji wszystko kręciło się wokół Tuska. Był długi triumfalny marsz lidera przez trybuny, rozentuzjazmowane tłumy działaczy wyciągających ręce, by dotknąć przywódcy. Takie rzeczy doskonale sprzedają się w USA. Polski widz to kupił?

- Było to dobre dla obecnych w hali, bo mogli dotknąć szaty wodza. Lub przynajmniej go zobaczyć. Nie zdziwiłbym się, gdyby uznali ten przemarsz za najważniejszy punkt konwencji. Natomiast dla widza telewizyjnego był to pusty kadr, bo w tym wszystkim nie uczestniczył. Przedłużał się tylko moment napięcia, bez odpowiedniego wybuchu. Jeśli kamera znalazłaby się na głowie któregoś z ochroniarzy, to by było piękne. Lubimy przecież takie reality show. Niestety, niczego takiego nie zobaczyliśmy.

- Może ta konwencja była bardziej dla działaczy niż dla wyborców?

- Ale my, widzowie, też ją oglądaliśmy. Powinna być i dla tych, i dla tych. A przyznam, że nie zobaczyłem punktów wspólnych. Trzeba było trochę poeksperymentować z realizacją. Paradoksalnie widz nie cierpi wymuskanych kadrów. Wolałby być w środku wydarzeń. Może powinni przypomnieć sobie reżyserów-propagandzistów, taką chociażby Leni Riefenstahl, która uwieczniała wiece z udziałem Hitlera. Pomijając oczywiście obrzydliwą ideologię, która za tym stoi, trzeba przyznać, że potrafiła włączyć widza do spektaklu.

Prof. Wiesław Godzic

Medioznawca i socjolog