Wystąpienie Włodzimierza Czarzastego i Joanny Scheuring-Wielgus rozpoczęło się od wskazania, na czym ma polegać współpraca Kościoła ze Zjednoczoną Prawicą. - Kler chce w Polsce dwóch rzeczy: pieniędzy i prawa do decydowania do naszym życiu. PiS daje pieniądze, a w niedzielę kler mówi na kogo głosować. Nie będzie w Polsce państwa świeckiego, jeśli nie będzie transparentności finansowania kleru – mówił lider Nowej Lewicy.
Włodzimierz Czarzasty podkreślił także, że księża powinni płacić podatki, a kler wymusza na rządzie wygodne dla nich prawo, bo sam swoim nauczaniem nie może go osiągnąć. Polityk podkr5eślił, że często na wsiach to kościół organizuje całe życie.
- Przez wieki najlepszym lekarstwem na ciemność było światło. Najlepszym lekarstwem na ludzi, którzy wciskali nam ciemnotę, było oświecenie - kultura, edukacja, tolerancja i szacunek – mówił.
W pewnej chwili zwrócił się do czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy, wbijając im szpilę. - Panie Mateuszu Morawiecki, panie Jarosławie Kaczyński, panie Zbigniewie Ziobro nie musicie tańczyć w kościołach. Zobaczcie, możecie to zrobić na scenie. To się robi tak: tańczymy labada, labada, labada... – zanucił na końcu.
Wziął także Joannę Scheuring-Wielgus za rękę i zaczęli przestępować z nogi na nogę, delikatnie się kiwając. Takiego obrotu zdarzeń na pewno nikt się nie spodziewał. Na koniec Włodzimierz Czarzasty zaapelował do premiera, że świeckie państwo jest ważną sprawą i stwierdził, że Lewica ma do siebie dystans.