Kaczyński mówi o bezradności
Choć w Polsce próbowano już tej formuły, to żadna partia nie została z nią na dłużej. W 2010 roku prawybory w Platformie Obywatelskiej wygrał Bronisław Komorowski (72 l.), a dekadę później Konfederaci postawili na Krzysztofa Bosaka (42 l.). Tym razem po znane głównie z amerykańskiej polityki rozwiązanie chce sięgnąć PiS. - Ogromnie się cieszę, jeśli tak będzie. Byłem nawet zwolennikiem takiej procedury. Chcemy wyłonić kandydata, który będzie miał zdecydowaną większość w naszym ugrupowaniu. Jeśli o mnie chodzi, to ja wybierałbym spośród dwójki Karol Nawrocki lub Mariusz Błaszczak – mówi nam Przemysław Czarnek, który sam pojawia się na prezydenckiej giełdzie. A o wewnętrzny plebiscyt był też pytany Jarosław Kaczyński. - Jesteśmy bezradni w sytuacji, w której ciągle nowe informacje są kreowane przez media. Troszeczkę nie dajemy sobie z tym rady. Nie ma decyzji ostatecznej w tych sprawach – mówił prezes PiS.
Więcej niebezpieczeństw niż szans?
Z naszych informacji wynika, że w rozważanym wariancie władze partii nie straciłyby w pełni kontroli nad wyborem kandydata. Listę rywalizujących o nominację polityków wyłoniono by w oparciu o prowadzone od miesięcy badania i… intuicję Jarosława Kaczyńskiego. Jednak prawybory poza oczywistymi zaletami, jak skupienie na sobie uwagi i lepsza rozpoznawalność zwycięzcy już na początku kampanii, maja też istotne zagrożenia. Zdaniem dr Bartłosza Rydlińskiego pogłębiłyby i tak duże podziały w PiS.
Jednym z głównych wyzwań, z którymi mierzy się obecnie prezes Jarosław Kaczyński to widoczne podziały w Prawie i Sprawiedliwości. Prawybory prezydenckie w PiS z tego względu niosą więcej zagrożeń niż szans. Kandydaci z tym wyścigu prędzej czy później musieliby oprzeć się na różnych frakcjach PiS, zdecydować czy bliżej im do Morawieckiego, Błaszczaka, Sasina czy do Jakiego. To przeczyłoby próbie konsolidacji PiS na której tak zależy prezesowi Kaczyńskiemu - mówi dr Bartosz Rydliński.