„Super Express”: – Szef rządu zapowiada analizę ustawy o ograniczaniu handlu w niedzielę. Janusz Śniadek z PiS mówi nam, że nie wyklucza, iż jakieś poluźnienie tych przepisów może się dokonać. Skąd te zapowiedzi?
Prof. Agnieszka Rothert: – Trudno jednoznacznie przesądzić, co skłoniło PiS do refleksji na ten temat. Myślę, że mogło się nałożyć na to kilka kwestii. Być może kierownictwo partii dostało sondaże, które wskazują, że większe ograniczenia możliwości niedzielnych zakupów, które w tym roku wprowadzono, jednak się ludziom nie podobają.
– W naszym sondażu sprzed kilku dni proporcje są takie: 47 proc. Polaków chce przywrócenia handlu we wszystkie niedziele, 43 proc. jest temu przeciwnych.
– To badanie nie wskazuje na jakąś miażdżącą przewagę tych, którym ograniczenie handlu w niedzielę się nie podoba. Ta niewielka przewaga nie była więc decydującym czynnikiem, który PiS zmusił do refleksji. Zresztą też umówmy się, że Polacy z tego powodu masowo by się przeciwko temu prawu nie buntowali. Wielu z nas już do tych obostrzeń się przyzwyczaiło i nie uważa, że jest o co kruszyć kopie. Wydaje się więc, że inny czynnik miał tu decydujące znaczenie.
– Jaki?
– To właściciele małych, rodzinnych sklepów. Według zapowiedzi rządu i zwolenników ograniczania handlu w niedziele to oni mieli na tym prawie zyskać najbardziej. Kolejne badania i analizy, także rządowe, wskazują, że nie tylko na ograniczeniu handlu nie zyskali, ale wręcz stracili. Głównym beneficjentem zmian są zagraniczne sieci dyskontów. PiS może się więc obawiać, że niezadowoleni mali handlowcy odwrócą się od tej partii i trzeba o ten elektorat jakoś zawalczyć.
– Mówi się, że rozważany w rządzie jest pomysł, by tak jak w zeszłym roku dwie niedziele w miesiącu były wolne od handlu, a dwie handlowe. To mogłoby rozładować napięcie wśród tych ludzi?
– Jest to jakieś kompromisowe wyjście i tradycyjna próba PiS, by przed zbliżającymi się wyborami przesunąć partię bliżej centrum. Na pewno walka o drobnych handlowców takim marszem ku elektoratowi środka by była. Być może okazałaby się nawet skuteczna, ale to zależy, jak sklepikarze by to odebrali i czy uznaliby, że takie rozwiązanie poprawia ich los.
– A myśli pani, że ten zapomniany już nieco temat handlu w niedziele wróci teraz do debaty politycznej? Skoro PiS chce ruszać to prawo, może być okazja dla opozycji do walki o tę sprawę.
– Jak już wspomniałam, ograniczenie handlu nie jest tematem, który budziłby dziś jakieś większe emocje społeczne. Nie sądzę też, żeby akurat ta sprawa miała szczególnie wielki potencjał polityczny. W obliczu zbliżających się wyborów emocja społeczna jest gdzie indziej. Zresztą po ostatnich tygodniach widać, że obie tegoroczne kampanie wyborcze zdominują raczej różnego rodzaju skandale i skandaliki, które co chwila rozpalają opinię publiczną. Należy się spodziewać, że do wyborów będziemy świadkami jeszcze niejednej takiej historii, a w ich obliczu kłótnia o to, czy w niedziele powinniśmy mieć możliwość robienia zakupów, czy nie, nie będzie miała większego znaczenia. Trudno więc będzie z niej robić polityczny sztandar.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Politolog o możliwych zmianach w zakazie handlu: To walka o poparcie sklepikarzy
2019-02-07
5:00
Prof. Agnieszka Rothert, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, o tym, czy ograniczenie handlu w niedziele wróci jako temat polityczny.

i