Były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz przekazał z samego rana w mediach społecznościowych, że do jego domu wkroczyła policja. - Policja weszła do mnie do domu i robią rewizję - napisał, nie dodając szczegółów. - To jest akt politycznej zemsty. Nie ma żadnych powodów, żeby nachodzić mój dom o godzinie 6 rano - ujawnił później w rozmowie z Polsatem (WIĘCEJ: Z samego rana policja zapukała do Bąkiewicza. Mamy zdjęcia z przeszukania).
- Dziś o 6:00 rano Policja na polecenie prokuratury zapukała do mojego mieszkania z nakazem przeszukania. Sprawa dotyczy Marszu Niepodległości 2018 - poinformował z kolei Mateusz Marzoch na platformie X. W rozmowie z Onetem powiedział on, że "nie ma go w Warszawie, a o przeszukaniu w domu dowiedział się od żony". - Jestem teraz w pracy. Samej sprawy jeszcze nie komentuję. Być może niedługo przedstawimy jakieś oświadczenia - oświadczył.
Jak oficjalnie poinformowano, działania policji mają związek z wydarzeniami podczas Marszu Niepodległości z 11 listopada 2018 r. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie przestępstw zaobserwowanych podczas demonstracji. Jak informował prok. Norbert Woliński, śledczy przeanalizowali nagrania z marszu, na których zarejestrowano, jak jedna z osób należących do straży Marszu Niepodległości wyraża groźbę karalną w stosunku do innej osoby. Postępowanie zostało wznowione 6 maja 2024 r.
Galeria poniżej: Przeszukanie w siedzibie Stowarzyszenia Marszu Niepodległości
Do sprawy w obszernym wpisie odniósł się już Krzysztof Bosak. - Sprawa przeszukań zarządzonych przez prokuraturę nadzorowaną przez Adama Bodnara w lokalach związanych z Marszem Niepodległości jest jednocześnie kuriozalna, skandaliczna i nieprzypadkowa - napisał stanowczo. Zdaniem jednego z liderów Konfederacji "podczas liczącego prawie milion ludzi marszu na 100-lecie niepodległości ktoś poczuł się postraszony i po marszu oskarżył o to organizatorów".
Sprawdź: "Lwów potrzebuje pomocy, Polska jest gotowa"! Wpis Tuska wywołał burzę
- Prokuratura szuka więc 6 lat później człowieka, który był sprawcą "groźby", nie znając ani jego tożsamości, ani nie mając jego zdjęć, ani nawet rysopisu. Organizatorzy marszu sprzed sześciu lat ileś lat temu złożyli zeznania, że nie wiedzą, o co ani o kogo chodzi. Sprawa została po latach umorzona, a teraz wznowiona z politycznych powodów - przekonywał. - Prokurator domaga się więc wydania nieistniejących list nazwisk wszystkich zaangażowanych w organizację marszu w 2018 r. Brak realnie poszkodowanych. Brak sprawcy. Brak dowodów. Brak świadków. To wszystko jednak nie problem dla prokuratora Macieja Młynarczyka - dodawał.
Polityk Konfederacji uważa, że przeszukania osób ze środowiska narodowców odbywają się z łamaniem procedur. Poinformował również, że w lokalu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości są prawnicy pracujący dla Konfederacji. - Skandal? To mało powiedziane! - napisał Bosak i wyraził przekonanie, że środowisko narodowe wyjdzie z tego wzmocnione, a Marsz Niepodległości przejdzie w tym roku, podobnie jak w poprzednich latach.
Cały jego wpis wyglądał następująco: