Najbliższe dni mogą się okazać najtrudniejsze w karierze szefa "Faktów" TVN Kamila Durczoka. Po pierwsze, w tym tygodniu ma zakończyć pracę specjalna komisja ds. mobbingu i molestowania w TVN, przed którą dziennikarz już zeznawał. Po zakończeniu prac ma powstać specjalny raport, po którym władze spółki zdecydują czy Durczok zostaje w firmie, czy też odchodzi. - Spółka wyda w tej sprawie oświadczenie - informuje Emilia Ordon, rzecznik TVN.
Po drugie, dziennikarz ma stawić się na policji i zeznawać jako świadek. Sprawa dotyczy publikacji tygodnika "Wprost", który opisał, jak w połowie stycznia policjanci w Warszawie spisali Durczoka. - 16 stycznia patrol policji został wezwany przez właściciela jednego z mieszkań na warszawskim Mokotowie. Na miejscu okazało się, że ma on problem z lokatorką, która według jego relacji nie płaciła czynszu. Policjanci przeprowadzili interwencję i po wyjaśnieniu, o co chodzi, przekazali informację, że właściwym miejscem do rozstrzygnięcia sporu jest sąd cywilny. Policjanci spisali Kamila Durczoka, który przebywał w apartamentowcu - mówi nam Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej.
Jak się później okazało, w lokalu znaleziono śladowe ilości amfetaminy i kokainy. - Musimy wyjaśnić, czy pan Durczok miał jakikolwiek związek z posiadaniem tych substancji - mówi nam jeden ze stołecznych śledczych. Za posiadanie środków odurzających lub psychotropowych grożą 3 lata więzienia.
Zobacz: Koleżanka Durczoka ZAROBI na aferze? Wystawi spektakl "Wprost - takie są Fakty"
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail