"No i proszę, opozycji szczęka opadła! Brigitte Bardot chwali polityków PiS!" - rozentuzjazmował się na Twitterze europoseł PiS prof. Zdzisław Krasnodębski. Szczęka opadła nie tylko opozycji - także wielu wyborcom PiS, gdy zorientowali się, z jakiego powodu prof. Krasnodębski tak się entuzjazmuje.
Po pierwsze - trzeba zauważyć obniżenie kryteriów w stosunku do PO. O ile za Tuska Platforma chwaliła się, że jej ludzi po plecach klepią prezydent Francji czy Rosji, o tyle politykom PiS wystarczy już nieco przebrzmiała ikona kina. A podobno bycie chwalonym nie ma żadnej wartości. Taka przynajmniej była przez długi czas narracja PiS.
Po drugie - co ważniejsze - Bardot pochwaliła polityków PiS za to, że w Parlamencie Europejskim zorganizowali wystawę "Odeślijmy futra do historii", skierowaną przeciwko hodowcom zwierząt futerkowych. Przypomnijmy, że Polska jest w Europie drugim producentem futer, a 9/10 hodowli jest w rękach polskich przedsiębiorców. Czyli europosłowie PiS - Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Legutko, Jadwiga Wiśniewska, Zbigniew Kuźmiuk oraz Stanisław Ożóg - zajęli się w Brukseli zwalczaniem polskich firm. Jeśli uznamy, że to, co w PE robiła opozycja, to "polityczna Targowica", to jak nazwać zachowanie europosłów PiS? Chyba "gospodarczą Targowicą".
Politycy PiS stanęli w PE - i nie tylko - ręka w rękę z organizacjami ekooszołomów, rzekomo w imię zmiany narracji. Chcą pokazać, że ekologia i ochrona zwierząt to nie tylko domena lewicy. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie: ochrona zwierząt rozumiana tak, jak chcą Otwarte Klatki i inne podobne struktury, jest oparta na lewicowym widzeniu świata. PiS po prostu to widzenie przyjmuje i sam przechodzi na skrajnie lewą stronę.
Ciekaw jestem, czy prof. Krasnodębski, jak już pomoże kolegom z opozycji pozbierać szczęki z podłogi, odważy się spotkać z przedsiębiorcami i ich pracownikami i powiedzieć im wprost: "Musicie zamknąć wasze interesy, które rozwijaliście latami, zastawić domy, żeby spłacić kredyty, pójść na bezrobocie, bo trzeba ratować zwierzątka". Pewnie nie - profesor to klasyczny przykład współczesnego gęgacza (by użyć terminologii Janusza Szpotańskiego), któremu łatwo się gęga z brukselskiego wygodnego biura.