- Przydałoby się nam po 500 zł na dziecko, ale skąd oni wezmą na to pieniądze? - zastanawiała się kobieta. 41-letni kuzyn gospodarza, również Andrzej, z uwagą wsłuchiwał się w zapewnienia Beaty Szydło o wspieraniu niedużych polskich firm. - Dobrze, że wreszcie coś chcą z tym zrobić. Pora zlikwidować umowy śmieciowe - przyklasnął pani premier. Dyskusję w rodzinie wywołała zapowiedź likwidacji gimnazjów. - To dobry pomysł - stwierdził pan Andrzej. - Moim zdaniem już i tak było za dużo zmian w szkołach - odparowała jego żona. - Nie pamiętam, aby jakikolwiek rząd spełnił swojej obietnice. Może ten będzie pierwszy - podsumował gospodarz. Wystąpienie Beaty Szydło w skupieniu oglądał wrocławianin Marek Jóźwik (28 l.). Zachwycony jednak nie był. - Sądziłem, że więcej będzie o polityce zagranicznej, a usłyszałem same frazesy. Tymczasem już teraz Polska musi zawrzeć przymierze z innymi państwami Europy Środkowej i Wschodniej - mówi. I dodaje: - Nie wiem, po co tyle opowiadała o sprawach socjalnych. Nie podoba mi się, że nowy rząd przywiązuje do tych spraw taką wagę. Rozleniwią tylko społeczeństwo - mówi. Zwraca też uwagę, że premier bardzo dużo obiecała, a nie wskazała, z czego obietnice będą finansowane. - W budżecie nie ma takich pieniędzy. Chyba że pani premier to czarodziejka? - ironizuje. Uważa, że Szydło potrafi mówić ciekawie i przekonująco. - Szkoda tylko, że okrągłe słówka to mało - kończy.
Zobacz także: Macierewicz chce wznowić pracę komisji ds. Smoleńska