W poniedziałek, 24 stycznia, o godzinie 6 pracownicy wszystkich zakładów Solarisa rozpoczęli strajk. Protestujący żądają podwyżek w wysokości 800 zł brutto, zwracając uwagę na rekordowy zysk, jaki firma osiągnęła w 2020 roku. Było to ponad 108 mln złotych. Związkowcy zapowiadają, że strajk będzie trwał aż do skutku. W referendum decyzję o proteście poparło 92 proc. pracowników.
Jak zauważa “Dziennik Gazeta Prawna”, nie tylko pracownicy Solarisa chcą podwyżek. W kanadyjskiej spółce produkującej na Śląsku komponenty motoryzacyjne, Magna Automotive Poland, od listopada 2021 roku trwa spór zbiorowy. Związkowcy domagają się podwyżek w wysokości 440 zł miesięcznie lub 2,60 zł według stawki godzinowej. W stronę firmy kierują też zarzut, że jej władze “wyręczają się” Polskim Ładem. Od niedawna za sprawą Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej sporem zajmuje się mediator.
Spór trwa również w firmie TI Poland produkującej części samochodowe w sześciu zakładach w Polsce, która zatrudnia ponad 2 tys. osób. Związkowcy żądają podwyżek w wysokości 350 zł brutto oraz jednorazowej rekompensaty 2400 zł brutto za poprzedni rok. Po niepowodzeniu negocjacji z zarządem trwa już referendum strajkowe
Problem dotyka także sieci supermarketów Kaufland. Pracownicy chcą podwyżek o 600 zł brutto. Firma wskazuje, że płace zostały podniesione już o 400 zł brutto, jednak jak zauważają protestujący 100 zł z tej kwoty to skutek odłożenia w czasie ubiegłorocznej podwyżki. Związkowcy postulują również o "skończenie z dyskryminacją płacową kobiet wracających z urlopu macierzyńskiego, wdrożenie skutecznej procedury antymobbingowej i przede wszystkim zatrudnienie kolejnych pracowników”.
ZOBACZ>>>PRZERAŻONY Zandberg je miskę ryżu za 6 zł! "To zaraz runie!"
Instynkt samozachowawczy
Prof. Kazimierz Kik (75 l.), pytany przez Super Express o powody zjawiska, wskazał, że jest to rodzaj instynktu samozachowawczego, a głównym czynnikiem problemu jest rosnąca od września/listopada inflacja. - Oczywiście inflacja jest tylko takim symbolem tego wszystkiego - ocenił prof. Kik i zwrócił uwagę na okoliczności, w których ona występuje.
- W pandemii, na tle zwiększającej się walki politycznej między dwoma przeciwstawnymi sobie obozami, na tle pogarszania się sytuacji z Unią i perspektywą, że Polska nie dostanie unijnych pieniędzy - wymieniał prof. Kik. - Instynkt samozachowawczy ma tyle negatywnych sygnałów, że to było niemożliwe, żeby Polacy nie upomnieli się o swoje interesy - podkreślił prof. Kik.