Pogarda senatorów, czyli Klub Bezkarnych Kolesiów

2010-02-05 2:30

Senatorowie Rzeczpospolitej dali nam brutalną lekcję. W Polsce są święte krowy, jest kasta ludzi nietykalnych, są tacy, których prawo nie dotyczy. Do tej grupy zaliczyli swojego kumpla Krzysztofa Piesiewicza. To czytelny sygnał dla wyborców: senatorowie mają być bezkarni, bo tak chcą senatorowie i basta. BEZKARNI!

Spójrzmy na fakty: półprzytomny senator Piesiewicz w bardzo podejrzanym towarzystwie wciąga nosem biały proszek. Instruuje mało cnotliwe panny, jak kokainę wciągać i jakie przerwy robić między kreskami. Filmik dzięki "Super Expressowi" widziała i słyszała cała Polska. Piesiewicz popełnia błąd niewybaczalny: ulega szantażowi - płaci ponad pół miliona złotych. Prokuratura, prowadząc śledztwo przeciw szantażystom, nabiera podejrzeń, że przestępstwa posiadania i częstowania kokainą mógł się dopuścić Piesiewicz. Śledczy chcą ustalić PRAWDĘ, przesłuchać senatora i postawić mu zarzuty. To nie oznacza, że zostanie skazany, że pójdzie do więzienia. Uchylenie immunitetu oznacza tylko, że prokuratorzy będą mogli normalnie prowadzić śledztwo. Ale na to, żeby prawo dla Piesiewicza było takie samo, jak dla przysłowiowego Kowalskiego, nie pozwolą senatorowie. W TAJNYM (żeby wyborcy nie dowiedzieli się, kto dopuścił się hańby) głosowaniu czynią Piesiewicza bezkarnym. Na stu senatorów znalazło się 31 sprawiedliwych, którzy nie bronili Piesiewicza. Dobre i to, może to początek budowania prawdziwego Senatu, a nie Klubu Stu Bezkarnych Kolesiów.