Dziś w Polsce nie zwraca się na to zanadto uwagi, ale najbogatsza część społeczeństwa przeciętnie płaci niższe podatki niż biedniejsi. Jest to oczywiście niesformalizowane - oficjalnie mamy podatek progresywny - rosnący w miarę wzrostu zarobków. Faktycznie, mamy podatki degresywne! Ludzie o wysokich dochodach płacą śmieszne podatki, bo wiedzą, jak ich unikać, zatrudniają "kreatywnych" księgowych, wykorzystują luki w prawie, jego skomplikowanie.
Całkowite uproszczenie systemu podatkowego, modne dziś hasło, jest niestety postulatem utopijnym. Ale w miarę możliwości powinniśmy je uprościć. Powinno to być prawo takie, z którego jednoznacznie wynikałoby, że bogaci płacą relatywnie wyższe podatki niż biedni. To mogłoby być jednym z pierwszych sposobów na poprawę stanu naszej gospodarki w warunkach kryzysu.
Uważam, że te głosy, które dziś w Polsce krzyczą: ciąć wydatki - to głosy, najdelikatniej mówiąc, niemądre. Nie wiem, czy osoby nawołujące wyłącznie do cięcia i oszczędzania mają świadomość tego, że wpadają w swoistą pułapkę. Proponowane przez nich rozwiązanie może - w sytuacji w jakiej się znaleźliśmy - oznaczać recesję! Dlatego trzeba znaleźć punkt równowagi. Znacznie rozsądniej, niż drastycznie ciąć, jest wyrastać z deficytu - łagodnie wychodzić, tak żeby wydatki budżetowe nie rosły tak szybko, jak dochody i PKB. Jedno jest pewne: Polsce niewątpliwie dostanie się w kolejnej fali kryzysu. Jesteśmy częścią światowej gospodarki.
Pozostaje jednak pytanie, jak mocno to w nas uderzy. Fakt, że nie jesteśmy bardzo silnie zintegrowani ze światową i zachodnimi gospodarkami, może się dla nas akurat okazać dobrodziejstwem w tej sytuacji - zachodnie rynki nie pociągną nas tak mocno w dół. Kryzys będzie jednak miał wpływ choćby na rozmiary handlu zagranicznego. Skoro osłabia się popyt na nasz eksport, to trzeba ostrożniej podchodzić do ograniczania wydatków z budżetu. Nie możemy jednak całkowicie zrezygnować ze zmniejszenia deficytu. Tak zwane rynki muszą otrzymać sygnał, że Polska reaguje wiarygodnie.
Perspektywa poważnego obniżenia tempa wzrostu, poniżej 3 proc PKB, jest niestety realna. Spowoduje to, że wiele problemów, z którymi się borykamy, będzie trudniejszych do rozwiązania. Szczególnie martwi mnie sprawa bezrobocia i patrzę na to pesymistycznie. Nawet niemożność zredukowania w dłuższej perspektywie bezrobocia rodzi ogromne problemy społeczne.
Skłaniam się niestety do poglądu, że to, co się dzieje w światowej gospodarce, jest tak potężne, że musimy jako Polska traktować to jako coś zewnętrznego, na co nie mamy wpływu. Nie znaczy to jednak, że nie mamy wpływu na łagodzenie tego skutków, nawet dość poważne łagodzenie.
Ryszard Bugaj,
ekonomista, polityk, były doradca Prezydenta RP
Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu. |