- Jeśli ktoś nie poprze rozwiązań dotyczących obniżenia pensji polityków, to straci szansę na miejsce na liście wyborczej – mówił w kwietniu 2018 roku Jarosław Kaczyński, zapowiadając obniżenie o 20 proc. uposażeń parlamentarzystów. Było to reakcja na aferę z nagrodami w rządzie Beaty Szydło, która mocno zbulwersowała opinię publiczną. Ostatecznie głosowanie wzbudziło wiele emocji, padały wzajemnie oskarżenia i niewybredne określenia. Za ustawą głosowało 240 posłów, 2 było przeciw, a 5 się wstrzymało. W głosowaniu nie wzięli wówczas udziału politycy PO, Nowoczesnej i PSL-UED. Już jednak wtedy wielu posłów ugrupowania Kaczyńskiego wyrażało swoje niezadowolenie z tej decyzji swojego lidera...
Zobacz: Posłowie PiS płaczą po obniżkach pensji
Teraz sytuacja ta się zmieni, a na twarzach posłów znów zagości uśmiech po tym, jak wchodzić będą co miesiąc w dniu wypłaty na swoje konto bankowe. W czwartek Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych przyjęła własny projekt nowelizacji ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących „kierownicze stanowiska państwowe”. Przewodniczący Kazimierz Smoliński poinformował, że wcześniej uzgodniono, że projekt poprze cały skład komisji, a więc 12 posłów wywodzących się z Prawa i Sprawiedliwości, Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz PSL-Kukiz'15. - Wszystkie klub parlamentarne rekomendują przyjęcie tej ustawy, związanej ze zmianą wynagrodzenia, podwyższeniem tego wynagrodzenia, w związku z tym, że było to konsultowane, jest to ustalone między klubami, chciałbym przejść do głosowania – powiedział z sejmowej mównicy. Chwilę później projekt został jednogłośnie przyjęty i po 22 został już zamieszczony na internetowej stronie Sejmu.
Autorzy projektu swoją inicjatywę tłumaczyli słowami: – Podjęcie próby urealnienia wynagrodzeń wypłacanych osobom pełniącym funkcje publiczne (…), które pozostały na niskim poziomie wynagradzania, nieadekwatnym do wzrostu przeciętnego, czy minimalnego wynagrodzenia w tym samym okresie. Świadomość wpływu na losy społeczeństwa/państwa, ryzyko podejmowania decyzji w warunkach wymagających natychmiastowego działania (…) powinno więc korelować z wynagrodzeniem ustalonym adekwatnie do ponoszonej odpowiedzialności.
Kluczowym punktem odniesienia będzie od teraz pensja podstawowa sędziego Sądu Najwyższego. To od niej będzie zależało, ile zarobią najważniejsi urzędnicy w kraju. W tej chwili zarabia on minimum 19 986 złotych brutto. Marszałkowskie Sejmu i Senatu będą otrzymywać 1,1-krotność tej kwoty, podobnie premier. Prezydentowi przysługiwać będzie 1,3-krotność, a jego małżonce - 0,9-krotność. Poseł lub senator będzie mógł zarobić 0,63 pensji podstawowej sędziego Sądu Najwyższego, a więc prawie 12,6 tys. zł brutto. To wzrost w stosunku do obecnych zarobków parlamentarzystów o ponad 40 proc. Do tego dojdą diety.
Polecany artykuł:
Jak konkretnie będą się zatem prezentować comiesięczne wynagrodzenia w rzeczonym projekcie? Andrzej Duda jako prezydent pobierać będzie 25 981 zł brutto, zaś premier Mateusz Morawiecki 21 984 zł brutto. Marszałkowie Sejmu i Senatu mogą liczyć na 21 984 zł brutto, zaś wicemarszałkowie na 17 987 zł brutto. Każdy minister od tej pory co miesiąc otrzymywać będzie 17 987 zł brutto, zaś 1wiceminister 6 988 zł brutto. Wzrosną również uposażenia wojewodów i wicewojewodów. Będą to pensje w wysokości, odpowiednio 14 989 zł brutto oraz 12 990 zł brutto.