Leszek Miller

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Leszek Miller: Podróż po złote runo

2012-08-16 4:00

Gdyby Jazon żył w dzisiejszych czasach, nie musiałby wraz z Argonautami odbywać podróży po złote runo. Zamiast tłuc się przez morze do Gruzji (dawna Kolchida), kupiłby bilet tanich linii lotniczych (np. OLT) i dotarł do Polski, gdzie otworzyłby parabank. A łatwowierne owieczki same przychodziłyby do jego firmy, by oddać zasoby w nadziei, iż odbiorą dwa razy więcej. Ale po co nam obcokrajowcy - nasza ziemia nie takich bohaterów rodziła. Właściciel Amber Gold jest przykładem tego, iż Polak potrafi.

Na początku transformacji, w październiku 1989 r., pojawiły się Bezpieczne Kasy Oszczędnościowe i ich założyciel, pan Grobelny. Kasy oferowały nawet 300 proc. zysku rocznie. Zaufało im ok. 10 tys. osób. Upadek BKO jest uważany za pierwszą dużą aferę finansową III RP. Ponad dwadzieścia lat później mamy podobną sytuację - tysiące ludzi powierza Amber Gold pieniądze, licząc na zyski większe, niż dają lokaty w bankach na terenie Polski (celowo nie piszę: polskich bankach). W większości są to ludzie starsi, nie bardzo orientujący się w zawiłościach rynków kapitałowych, niemający ani wiedzy, ani odwagi, by spekulować na giełdzie, zajmować się Forexem czy negocjować z maklerami. Mają jakieś oszczędności, ciułane przez całe życie, i zaniepokojeni informacjami o kryzysie chcieliby uchronić pieniądze przed inflacją. Jak nie ufać firmie, która ma takie piękne biura w całej Polsce, która reklamuje się w telewizji? Przecież gdyby było coś nie tak, to po pierwszej reklamie odpowiednie służby podjęłyby kroki. Tak myślą obywatele, którzy ufają swojemu państwu. Poprawka: ufali, bo państwo nie potrafiło uchronić ich przed oszustami.

Ponad 2 mln Polaków nie jest w stanie regulować swoich zobowiązań wobec banków - płacą nieregularnie, spóźniają się albo przestają płacić w ogóle. Natychmiast trafiają na listę Biura Informacji Kredytowej. No i koniec marzeń o kolejnym kredycie. Nie kupią nawet pralki na raty, bo są w BIK. I wtedy widzą ogłoszenie: bez zaświadczenia, bez BIK, tylko na dowód. I biorą kolejny kredyt, nie zważając, iż pożyczają 4,5 tys. zł, a w ciągu roku muszą oddać dwa razy tyle.

Zaostrzona polityka kredytowa banków i rosnące problemy dnia codziennego napędzają klientów parabankom. I dlatego potrzebne są regulacje chroniące konsumentów. W usługach parabankowych mamy bowiem do czynienia z nierównością podmiotów. Firmy mogą ocenić ryzyko w transakcjach finansowych, ale obywatel i to samodzielnie już nie. Obywatel nie może sprawdzić wiarygodności finansowej firmy, zabezpieczeń, istnienia ubezpieczenia, niekaralności jej zarządu, wiarygodności oferty.

Państwo nie może pozostawiać obywateli samym sobie wobec oszustów oraz korporacji dysponujących armią prawników i świetnie opłacaną machiną naginania systemu. Podważa to zaufanie do państwa prawa i systemu konstytucyjnego. Stąd potrzeba prawa chroniącego słabszych. Projekt takiej ustawy SLD jest już prawie gotowy.