Jak mówił dr Karaczun: - Bilans strat dokonanych przez ustawę wprowadzoną przez Ministerstwo Środowiska pod wodzą Jana Szyszki, zezwalającą na, de facto, nieograniczoną wycinkę drzew na terenach prywatnych jest o tyle dotkliwy, że nie ma możliwości, aby straty te zrekompensować w jakikolwiek sposób. Trzech milionów wyciętych, dorodnych drzew nie da się zastąpić z dnia na dzień nowymi sadzonkami, bo zanim te osiągną rozmiary swoich poprzedników minie ok. 70-80 lat. Zatem dziś sadzone drzewa służyć będą dopiero naszym wnukom. Nasze dzieci utraciły je bezpowrotnie.
Jak przekonywał w wywiadzie, straty spowodowane wycinką dotyczą nie tylko krajobrazu, który drastycznie zmienił swój charakter, ale także jakości powietrza, co dotkliwie będzie odczuwalne zwłaszcza w miastach. Do tego wycinki były prowadzone z pogwałceniem istniejącego prawa. Zostały zniszczone siedliska ptaków. W dodatku wycięte drzewa nie trafiły np. do przemysłu meblarskiego, lecz zostały pocięte i przerobione na brykiet lub płyty paździerzowe albo, po prostu, przeznaczone do spalenia w kominkach i piecach, co generować będzie dodatkowo smog.
Dr Karaczun dodał, że istnieje możliwość odrestaurowania chociaż części utraconego drzewostanu drzewami starymi, ale koszt takiej operacji jest tak ogromny, że żadnej gminy w Polsce na to nie stać.
Zobacz także: Liroy do Tyszki: Słuchaj, frędzlu! Tyszka do Liroya: Nie groź mi!