Marek Król: Podatek od paleolitu

2012-01-09 3:00

Powiedzmy sobie szczerze: gdyby nie głupota otaczających nas z zachodu krajów, Polska byłaby dalej pistacjową wyspą. Płemier wielokrotnie powtarzał, że zagrożenia dla naszego wzrostu gospodarczego są na zewnątrz. Ileż to razy nasz dzielny Tusk mobilizował Merkel i Sarkozy'ego do walki z kryzysem.

Niestety, nie byli w stanie powtórzyć sukcesu wzorcowej gospodarki. Angela wymyśliła premie dla tych, którzy pozbywają się starych samochodów i kupują nowe. Tusk tymczasem rozwinął zbieractwo państwowe, podwyższając VAT i inne podatki. Dzisiaj Niemcy mają problem: VW osiągnął rekordową sprzedaż, BMW nie może nadążyć z produkcją niektórych modeli samochodów. Coraz trudniej Niemcom zaspokoić popyt na ich samochody w Chinach i USA. I do tego mają VAT niższy o 10 pkt proc. niż w Polsce. USA łatwiej zaspokoić popyt na iPady i iPhony nowej generacji. Software mają w kraju, a hardware w Chinach. My natomiast nie małpujemy tych wyświechtanych wzorców rozwoju. Mamy inne cele, co zauważył ulubiony historyk lemingów Norman Davis w "Sercu Europy". "Chociaż Polacy - stwierdza Davis - zajmują jedno z niższych miejsc w tabeli politycznych i gospodarczych osiągnięć, to nie na darmo są mistrzami świata w sztuce przetrwania". Płemier wszystkich lemingów sztukę przetrwania opanował do perfekcji. W kraju rozwinął najstarszą formę gospodarki, która rewelacyjnie rozwinęła się w dolnym paleolicie. W okresie kamienia łupanego większość zajmowała się zbieractwem. Do dzisiaj tę postępową gospodarkę rozwijają plemiona Buszmenów i Pigmejów. Niektórzy wytwarzali narzędzia z kamienia i zapewne byli to paleolityczni Niemcy. Dzisiaj dzięki PO mamy nowoczesne formy zbieractwa, na przykład funduszy europejskich. Dzięki nierealnej obietnicy uzyskania 300 mld zł w UE Platforma wygrała wybory. Rząd i jego państwo rokrocznie zabierają 52 proc. dochodów przeciętnego obywatela. Nieudolny rząd USA zabiera 23 proc. dochodów Amerykanów i dlatego u nich jest kryzys. W Polsce mamy 4-proc. wzrost gospodarczy głównie dzięki konsumpcji wewnętrznej. Źródłem tego sukcesu też jest zbieractwo. Otóż miesięcznie kilka miliardów euro od rodziców pracujących na Zachodzie napływa w formie datków dla ich dzieci. Pozostawieni pod opieką dziadków synowie i córki wydają te pieniądze w supermarketach. Zbieractwo kwitnie w kraju, w którym wszystko się zwija, a nieustannie rośnie bezrobocie i urzędniczy elektorat koalicji PO i PSL. Ikoną tego systemu jest Jerzy Owsiak i jego WOŚP. Dzięki niemu i polskim mediom, zwłaszcza telewizji, udało się uwolnić biednych Rumunów czy Romów od wizerunku żebraka. Dziś ten dumny brand nosi Polak z wyciągniętą ręką popularyzowany w Londynie, Berlinie, Paryżu czy Nowym Jorku. Niepowtarzalny fenomen WOŚP próbowano przenieść do innych krajów. Niestety, bez sukcesu, bo zamiast cały dzień żebrać na ulicy, zacofane społeczeństwa Zachodu wolą produkować dobra i wytwarzać usługi. Młodzi zakuwają na swoich bluszczowych uczelniach, by w przyszłości projektować sprzęt medyczny i tworzyć nowe leki. A u nas homo ovsiacus stepuje w biegu ulicznym w Warszawie pod hasłem "Policz się z cukrzycą". Czy biegacze Owsiaka nie wiedzą, że rząd poprzez refundację policzył się już z cukrzykami? Fenomen Owsiaka działa tylko w Polsce, gdzie kwitnie podatek od paleolitu zbierany od biednych dla bogatych.