„Super Express”: - Zbliża się koniec kadencji rządu Prawa i Sprawiedliwości? Można było zrobić coś lepiej, czy było samo pasmo sukcesów?
Jarosław Gowin: - Zawsze można zrobić coś lepiej… Na pewno nie uniknęliśmy wielu wpadek i zaniechań. Oczywiście mówię jako sędzia we własnej sprawie, proszę brać na to poprawkę, ale ten bilans rzeczy pozytywnych jest lepszy niż bilans naszych wpadek. Mamy rekordowe tempo wzrostu w Unii Europejskiej, rekordowo niskie bezrobocie, rekordowo niski dług publiczny. W przyszłym roku pierwszy od 30 lat budżet bez deficytu. To są osiągnięcia, które zapewniają Zjednoczonej Prawicy miejsce w podręcznikach historii.
Zapewniają też kolejną kadencję?
Druga kadencja rządów jest wciąż sprawą otwartą. Na pewno rywalizacja wyborcza i walka o to będzie do końca wyrównana.
W „Wirtualnej Polsce” powiedział pan, że kandydatów na premiera jest dwóch: Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński. Który z nich byłby lepszym premierem pod względem gospodarki?
- Pod względem gospodarczym, nie tylko na prawicy, ale generalnie w polskiej polityce nie ma nikogo lepiej przygotowanego do roli premiera niż Mateusz Morawiecki. To jest mniej doceniane u nas w kraju bo trudno być prorokiem we własnym kraju. Jest to jednak mocno doceniane za granicą. Mateusz Morawiecki uchodzi za jedną z największych gwiazd europejskiej polityki.
- Ostatnio w Krakowie wspominał pan o tym jak ważna jest matematyka i polscy matematycy. Odsłonięto pomnik ku czci osób, które złamały kod Enigmy i zmieniły losy świata. Jaki wpływ może mieć dzisiejsze szkolnictwo wyższe na UE i cały świat?
- Odpowiem na przykładzie o roli matematyki. Mój syn jest doktorantem filozofii na Uniwersytecie Warszawskim, ale postanowił aplikować na studia doktoranckie w Stanach Zjednoczonych. I okazało się, że żeby przystąpić do egzaminu, trzeba zdać skomplikowany test. Jedną z głównych części tego testu jest test matematyczny. I nie ma znaczenia, czy ktoś chce studiować ekonomię, pisać doktorat z biomedycyny czy literatury starogreckiej. W każdym z tych przypadków musi zdać ten test, bo inaczej Amerykanie nie są nim zainteresowani.
Jak jest w Polsce?
W polskiej nauce ostatnie cztery lata pod jednym względem były na pewno wyjątkowe. To były lata szerokiego dialogu między rządem a środowiskiem akademickim. 10 tysięcy uczonych brało udział w konsultacjach. Reforma rozpoczęła się rok temu. Jest rozłożona na 8 lat. Od 1 października wejdziemy w kluczowy rok, w którym zacznie obowiązywać większość nowych przepisów.
Kolejna reforma?
Wierzę, że w ciągu następnych kilku lat przełoży się to i na wzrost polskich uczelni w światowych rankingach, a przede wszystkim w większy wpływ nauki w polską gospodarkę. Jeżeli chcemy nowoczesnej gospodarki to nie da się jej budować bez osiągnięć polskich naukowców.
Wspomniał pan o USA. Ostatnia wizyta wiceprezydenta Pence’a oznaczała zapowiedź zniesienia wiz. Jak to wpłynie na polskie szkolnictwo wyższe? Pozwoli to napędzić polską naukę?
Cieszę się, jeżeli polscy maturzyści wyjeżdżają za granicę, ale pod warunkiem, że wzbogaceni o wiedzę i pewien kapitał kultury anglosaskiej wrócą do kraju. Nie sądzę jednak, żeby zniesienie wiz miało jakikolwiek wpływ na zainteresowanie studiami w USA.
Dlaczego?
Studia w Stanach Zjednoczonych są niezwykle kosztowne. By móc sobie pozwolić na pobyt na dobrej uczelni będąc Polakiem, trzeba zazwyczaj uzyskać wysokie stypendia. Ktoś, kto jest w stanie zdać taki egzamin stypendialny, nie ma też większego problemu z uzyskaniem wizy.
Rozmawiał Wojciech Boratyński