"Super Express": - Wszyscy narzekają na 47-proc. frekwencję wśród członków PO w prawyborach. Powodem są martwe dusze czy brak zainteresowania czymkolwiek poza własną karierą wśród członków partii?
Kamil Durczok: - W obydwu tych sprawach coś jest na rzeczy, ale niezależnie od nich tak niska frekwencja jest poważnym sygnałem ostrzegawczym. Poważniejszym niż się wydaje. PO ma problem ze zmobilizowaniem własnych członków do wzięcia udziału nawet w czymś, co skupiło na sobie uwagę mediów i opinii publicznej.
Z tego względu pod dużym znakiem zapytania staje umiejętność zmobilizowania zwykłych Polaków do wzięcia udziału w wyborach. A w dużej mierze właśnie to było powodem ogromnego sukcesu partii Tuska w wyborach 2007. Powodem nie było wszak tylko to, że PiS bardzo na ten sukces zapracował. Teraz pojawia się problem i sztabowcy Tuska powinni naprawdę zastanowić się, czy będą w stanie zachęcić własnych wyborców sprzed lat do pójścia do wyborów. Zmiany adresów, martwe dusze i tysiące innych oficjalnych tłumaczeń tego problemu nie wyjaśniają.
- Wielu polityków PO po porażce w wewnętrznej walce było nawet wypychanych poza partię. Czy Radka Sikorskiego czeka marginalizacja? W partii jest niepopularny, traktowany jak ktoś obcy
- Jego przyszłość należy rozpatrywać bardzo ostrożnie. Rzeczywiście ciąg losów ludzi, którzy coś w PO przegrywali i później już nie wracali, jest dość długi. Sikorski może jednak czuć się bezpiecznie, gdyż prawybory były pomyślane jako dowód na to, że można się pięknie różnić w ramach jednej partii. Gdyby teraz miało go spotkać coś złego, byłby to fatalny sygnał. Także dla tych, którzy prawybory chcieli przenosić na inne rejony życia politycznego. A takie pomysły już się pojawiły.
Czytaj dalej >>>
Marginalizowanie Sikorskiego byłoby nie na rękę całemu ugrupowaniu. Nikt nie paliłby się bowiem do podobnej rywalizacji. Prawybory potwierdziły jednak, że Sikorski ma w PO nie tyle elektorat negatywny, co działacze Platformy są bardzo sceptyczni i ostrożni wobec jego osoby.
- Bronisław Komorowski wygrał prawybory i przestanie być traktowany ulgowo, jak polityk z drugiego szeregu.
- Siłą rzeczy wchodzi na inne boisko, z bardziej brutalnymi regułami. Kontrkandydaci będą też wykorzystywali rzeczy, które do tej pory zarówno oni, jak i media traktowały dość ulgowo. Na przykład wypowiedź o in vitro, która obróci się przeciwko niemu. A także całą masę innych spraw, przy okazji których będzie mocno atakowany. Takie są niestety reguły kampanii.
- Dlaczego niestety? Kampania to chyba najlepszy czas do sprawdzania kandydatów.
- To zależy od stylu. Gdyby Komorowskiego atakowano za takie błędy jak z in vitro, to w porządku. Znając polską politykę mam jednak wątpliwości, czy kandydaci nawzajem nie będą się tłuc przy każdej możliwej okazji. Dobrze wiemy, że nie zawsze chodzi tu o konkrety, ale o dym.
Kamil Durczok
Redaktor naczelny "Faktów" TVN