Ale także ze względu przejęcie od Konfederacji roli języczka u wagi, co było zawsze modus operandi Ludowców. No i wreszcie zatrzymanie marszu PiS na wsi. Taka koalicja siłą rzeczy musiałby zawierać pewien pakt o nieagresji, a być może nawet wspólną perspektywę wyborczą. Oczywiście dla PSL jest to ogromne ryzyko podzielenia losu LPR i Samoobrony. Zwłaszcza, że to partia z ogromnym historycznym dziedzictwem. Dlatego pewnie pilniej do niej działaczom lokalnym niż liderom w Sejmie. Ale po fatalnym wyniku wyborczym Kosiniaka-Kamysza PSL może nie mieć wyboru.
Dla PiS – a właściwie Kaczyńskiego – ten ruch jest być może potrzebny jeszcze bardziej. Otóż Zjednoczona Prawica zaczyna się rozjeżdżać coraz bardziej, czego dowodem nie tylko bunt Gowina, ale także ciągłe podkładanie nogi przez ziobrystów. Kaczyński słabnie, oni to widzą i zaczyna się wojna o sukcesję. Dodatkowo, jeśli Zjednoczona Opozycja dalej będzie na kursie i na ścieżce autorytaryzmu, to sprawi sobie ogromny problem z pozyskaniem najmłodszych wyborców.
Już teraz Trzaskowski dostał 2/3 głosów najmłodszego elektoratu. Z tego względu jedynym ratunkiem PiS, niejako zmuszającym polityków do zmiany destrukcyjnego kierunku, jest właśnie sojusz z PSL.
Po pierwsze, Kaczyński, przy wyłuskaniu części zaledwie 11 gowinowców, co już zrobił w maju, dostaje większość sejmową niezależną od Ziobry i Gowina. Po drugie siłą rzeczy taka koalicja obniża temperaturę sporu koncyliacyjnym Kosiniakiem-Kamyszem i może zacząć pozyskiwać wyborców opozycji. Ba, dla Kaczyńskiego jest to także szansa nawet na pozbycie się Ziobry z rządu, który w wyborach w 2023 może co najwyżej powalczyć o 1 punkt procentowy na rzecz Konfederacji. Najważniejsze jednak jest całkowite zabezpieczenie się przed porażką wyborczą w wyborach za 3 lata. Po prostu koalicji PiS-PSL spokojnie zbiera 45 proc. głosów i czegokolwiek nie zrobi opozycja, nie ma siły, aby PiS przestał rządzić. A po wyborach ewentualny sojusz z Konfederacją i zmiana konstytucji. Jest więc o co walczyć, bo przecież szansa na zabezpieczenie sobie sytuacji wyborczej na kolejne 8 lat nie zdarza się tak często.