Tadeusz Płużański nie godzi się na to, aby Władysław Ciastoń miał swoją mogiłę na Powązkach Wojskowych. W swoim felietonie Płużański wyjaśnia swój punkt widzenia. Czy ma rację? Zapraszamy do komentowania
Powązki dla Ciastonia
Zbrodniarz komunistyczny Władysław Ciastoń zmarł 4 czerwca br. To symboliczne, bo 32 lata po „prawie wolnych” wyborach, które były efektem dogadania się czerwonych z białoczerwonymi. Komunistycznej władzy z opozycjonistami wyselekcjonowanymi przez przełożonego towarzysza generała Ciastonia – towarzysza generała Kiszczaka.
To magdalenkowo, okrągłostołowe dogadanie skutkowało bezkarnością szefa MSW i jego zastępcy, który sprawował dodatkowo „zaszczytną” funkcję szefa Służby Bezpieczeństwa. Bo Ciastoń przez temidę III RP nie został ukarany za morze, ocean komunistycznych zbrodni. Jedynie w 2019 r. warszawskie sądy skazały go prawomocnie na dwa lata więzienia za bezprawne represjonowanie członków Solidarności w wojskowych obozach internowania w stanie wojennym. Ale cóż to za sukces wymiaru sprawiedliwości Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, skoro Ciastoń miał już 94 lata. Aż do teraz mieszkał w centrum Warszawy, przez nikogo nie ścigany.
A ścigać byłoby go za co. Bo znakiem rozpoznawczym SB tow. Ciastonia i nadzoru nad nim tow. Kiszczaka była działalność tzw. nieznanych sprawców. Już w 1982 r. zgładzili 18-letniego Emila Barchańskiego, którego ciało zostało znalezione w Wiśle. Później była cała seria podobnie „przypadkowych” śmierci: licealista Grzegorz Przemyk, Jacek Jerz (KPN Radom), Ryszard Kowalski (szef Solidarności w Hucie Katowice), Bogusław Podborączyński (Solidarność Nysa), o. Honoriusz Kowalski (duszpasterz akademicki z Poznania), Tadeusz Frąś (Solidarność Małopolska), Zbigniew Tokarczyk (KPN Stalowa Wola), Lesław Martin (Solidarność Wrocław) czy Zbigniew Szkarłat (Solidarność Nowy Sącz). W lutym 1984 r. w studzience melioracyjnej znaleziono utopionego Piotra Bartoszcze, działacza Solidarności rolniczej, jego ciało nosiło ślady tortur. W wyniku działalności podległych Ciastoniowi zbrodniczych struktur wielu Polaków zostało aresztowanych, wyrzuconych z pracy, bądź zmuszonych do opuszczenia kraju.
Było w końcu zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki, w związku z czym czerwoni koledzy aresztowali nawet szefa SB (8 grudnia 1984 r.) pod zarzutem podżegania do zabójstwa. Szybko uznali jednak, że bunt społeczny po śmieci kapelana Solidarności nie jest aż tak groźny i poświęcenie Ciastonia byłoby zbyt dużym wyrzeczeniem. Szczególnie, że jego „zasługi” sięgają już lat 40., kiedy jako ubek we Wrocławiu i Bolesławcu znęcał się nad Polakami.
Zbrodniarz komunistyczny Władysław Ciastoń spoczął na Powązkach Wojskowych w Warszawie. I skandalu nie zmienia fakt, że nie trafił do Alei Zasłużonych, tylko do rodzinnego grobu, obok brata Stanisława, zmarłego w 1999 r. pracownika cywilnego komunistycznego MSW.