"Super Express": - Wczoraj Władysław Stasiak, minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie PiS, a obecnie szef Kancelarii Prezydenta RP, wymienił kilka działań obecnej koalicji, które zasługują na uznanie...
Jarosław Gowin: - Ciekawy pomysł. Choć jak przeczytałem wypowiedzi ministra Stasiaka, to doszukać się tam pochwał było trudniej niż igły w stogu siana
- Półmetek rządów PO-PSL to również dobra okazja, by przyjrzeć się dwuletnimi rządom poprzedniej ekipy. Czy podjąłby się pan tego, żeby doszukać się jakichś pozytywów tamtej ekipy?
- Oczywiście. Przekleństwem polskiej polityki jest to, że na poprzednikach nie zostawia się suchej nitki. A tymczasem każdy z rządów pozostawia po sobie mniejszy czy większy dorobek. Dużym osiągnięciem rządów PiS było stworzenie klimatu walki z korupcją, co niezależnie od realnych osiągnięć Ministerstwa Sprawiedliwości, prokuratury i policji ograniczyło skalę tego zjawiska. Powołano CBA, które jest instytucją pożyteczną. Niestety, czasami było podporządkowane bieżącym potrzebom politycznym i wykazywało się brakiem profesjonalizmu. Innym pomysłem PiS, pod którym podpisuję się obiema rękami, była polityka historyczna. Niedobrze, że niektóre cenne projekty ministra kultury Kazimierza Ujazdowskiego - jak "Patriotyzm Jutra" - nie są kontynuowane.
- A polityka prorodzinna?
- Ogromnie cenię minister Kluzik-Rostkowską, choć z powodu przedterminowych wyborów zabrakło jej czasu, by wdrożyć rozmaite sensowne projekty. Dobrze, że obecny resort pracy i polityki społecznej w większości je kontynuuje.
- Walka z korupcją i polityka historyczna to chyba niewiele jak na dwa lata rządów?
- Nie wspomniałem jeszcze o największym osiągnięciu, czyli obniżeniu stawek podatkowych i składki emerytalnej. Doceniam też bardzo słuszny na dłuższą metę pomysł włączenia do administracji państwowej szerokiej rzeszy młodych, dobrze wykształconych i myślących propaństwowo ludzi. Z powodzeniem będą ich mogły wykorzystać kolejne rządy prawicowe.
- Czy rząd Jarosława Kaczyńskiego sprawdził się na polu dyplomacji?
- Tu akurat moja ocena jest niska, choć doceniam intencje. PiS chciał prowadzić politykę podmiotową, aby Polska nie była sprowadzana do roli posłusznego wykonawcy woli europejskich mocarstw - Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Priorytetem miała być obrona polskiej racji stanu. Niestety, wykonanie tej strategii oceniam jako mizerne - zamiast budować koalicje popierające poszczególne polskie postulaty na forum Unii Europejskiej, PiS zaserwował nam politykę obrażonych min i bicia pięścią w stół. Za przykład może tu służyć stanowisko prezydenta Kaczyńskiego w sprawie traktatu europejskiego. A to, jak realizuje się politykę podmiotową, dobrze pokazuje premier Tusk, choćby podczas niedawnego szczytu klimatycznego, gdzie przy poparciu innych nowo przyjętych państw unijnych zablokowaliśmy rozwiązania, które dla polskiej gospodarki byłyby katastrofą.
- Jak się miała polityka PiS do lansowanego przezeń hasła "Polski Solidarnej"?
- Solidarność społeczna jest potrzebna, ale pod warunkiem, że nie będzie się jej rozumiało jako państwa opiekuńczego. Na szczęście PiS - zwłaszcza dzięki polityce podatkowej - w niewielkim stopniu zrealizował to populistyczne hasło głoszone w kampanii wyborczej 2005 r. Można powiedzieć, że bracia Kaczyńscy okazali się pozytywnie niekonsekwentni.
Jarosław Gowin
Członek zarządu krajowego Platformy Obywatelskiej