- Lekarstwem na wojnę kognitywną, jaką prowadzi Rosja na temat zagrożenia nuklearnego, jest szczera, rzetelna informacja i wytłumaczenie sytuacji. Tylko zaufanie do oficjalnych środków przekazu może zapobiec panice. Powodów do paniki bowiem nie ma - podkreślił Matysiak.
- Do końca roku nie sądzę, by udało się odzyskać to, co Ukraina utraciła od lutego tego roku. Do lata przyszłego roku będzie to trudne. Odzyskanie terenów zajętych przez Rosjan do linii Dniepru jest możliwe. Czy będzie możliwe przekroczenie Dniepru, utworzenie przyczółka i wyjście w kierunku Krymu, to zależy. Tak samo jak na północy zależy to od sił, środków, pogody, a także od tego, jak szybko i wielu żołnierzy będzie w stanie przerzucić Rosja na front. Idzie zima, która spowoduje siłą rzeczy spowolnienie działań. Jeśli front zatrzyma się, inicjatywa ukraińska się zwolni ze względu na utrudnienia logistyczne, zasoby ludzkie i materiałowe, to jest potencjał niestety w tych nowomobilizowanych Rosjan, by tworzyli pozycje obronne, bo do tego bardziej się nadają. Wtedy tę obronę będzie w przyszłym roku trudniej pokonywać lub z większymi stratami - powiedział pułkownik.
- Uważam, że strukturalnie pogoda i czas będą grały bardzo ważną rolę. Administracja Putina prowadzi wiele działań, które mają na celu to wsparcie z Zachodu dla Ukrainy spowolnić. Używają szantażu nuklearnego, co jest dowodem na chaos na Kremlu. Szantaż nuklearny to jest karta, którą można użyć tylko raz. To jest jak szantaż inwazją zbrojną, jaką Putin straszył kraje NATO, przed wejściem na Ukrainę. On zagrał tę kartę i ona straciła swoją moc. De facto to nie był atut, bo spowodował zdecydowaną zdecydowaną i kompleksową pomoc dla Ukriany i powiększenie niebawem sojuszu o Szwecję i Finlandię, jak również wejście na ścieżkę członkostwa w UE i NATO także Ukrainy. Także tu Putin mocno przelicytował i pomylił się w swoich szacunkach - ocenił ekspert.
- Szantaż energetyczny będzie miał znaczenie. Jak wielkie zależy od tego, jak politycy poszczególnych krajów będą nas przygotowywać do przetrwania zimy. Braki czy węgla czy ropy czy gazu odbiją się na komforcie życia. Widzimy, że te działania często są chaotyczne i niespójne. I to tutaj często Putin licytuje, bo na razie praktycznie Europa jest odcięta od gazu i węgla. Więc Putin może tę kartą zagrać, ale wszystko zależy od tego, jaka będzie wspólna polityka państw i rządów Europy, by utrzymać społeczeństwa w woli wytrwania, ale by przełożyła się ona także na wsparcie dla Ukrainy - skomentował oficer.
- Sądzę, że przyspieszona ścieżka wejścia Ukrainy do NATO nie nastąpi, ale uważam, że w ogóle wejście, czy próba konsolidacji sojuszu jest jak najbardziej słuszna. Musimy patrzeć na podział środowiska bezpieczeństwa już po ustaniu konfliktu, bo on się w końcu zakończy. Ukraina nie ma jednak co marzyć o NATO, póki nie skończy się wojna. Z jednym zastrzeżeniem: jeśli nie nastąpi atak jądrowy Putina lub inny atak, jak działanie na terenie krajów członkowskich NATO. Wówczas sojusz może zagrać mocną kartą i przyjąć Ukrainę do NATO i odpowiedzieć mocno, jak w wypadku napaści na jednego z członków sojuszu - podsumował pułkownik Matysiak.