Leszek Miller

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Leszek Miller: Plecy z tyłu

2012-11-01 1:25

Matka z Opola i Zbigniew Boniek - co ich łączy? A właściwie kto? Otóż premier Tusk. Bezduszne zamknięcie w więzieniu samotnej matki wstrząsnęło opinią publiczną. Wydawało się nieprawdopodobne, a zdarzyło się naprawdę. Policjanci zabrali do aresztu kobietę za to, że nie zapłaciła grzywny za omyłkowo wystawioną fakturę. Pomyłkę urząd skarbowy wycenił słono - na ponad 2200 zł. Dwoje śpiących już dzieci wyjęto z łóżeczek i oddano do rodziny zastępczej.

To wstrząsająca bezduszność. Jednak państwo nie poczuwa się do winy. Nie rozumie, że im bardziej przekonuje, że wszystko było lege artis, tym bardziej pogrąża się w oczach obywateli. To sytuacja nie do wytłumaczenia i nie do przebaczenia. To tylko niektórym funkcjonariuszom państwa wydaje się, że wystarczy skryć się za procedurami, by uszła na sucho każda podłość. W opinii zwykłych ludzi wymiar sprawiedliwości jest szalenie niesprawiedliwy. I rzeczywiście - o ile więcej szczęścia od opolskiej dłużniczki skarbówki miał inny dłużnik, właściciel Amber Gold? Im więcej takich przypadków, tym więcej obywateli staje się wrogami własnego państwa. I teraz deser. Otóż matkę z Opola potraktowano zgodnie z prawem zmodyfikowanym przez Sejm poprzedniej kadencji. Nie byłem wówczas posłem. Muszę więc zawierzyć mediom. Jak podaje "Rzeczpospolita", projekt zmian w przepisach znoszący dolne progi finansowe, zgodnie z którymi kary grzywien można było zamieniać na więzienie, przesłał do Sejmu Tusk. Teraz zbiera więc, co sam posiał. A co wspólnego z premierem może mieć wybór Bońka na prezesa PZPN? Jeszcze nic, ale będzie miał. Boniek zapowiedział bowiem, że chce rozmawiać z premierem o złagodzeniu ustawy antyhazardowej. Zwłaszcza przepisów zakazujących reklam firm bookmacherskich. Polska piłka traci na tym podobno ok. 100 mln euro rocznie. Firmy nie tracą nic, bo znalazły inne sposoby docierania do Polaków. Sam pan Boniek jest reklamową "twarzą" jednej z nich. Premier postawiony więc będzie przed dylematem, gdyż i tę ustawę z jego inicjatywy zaostrzono do granic absurdu. Premier chciał popisać się stanowczością w zwalczaniu hazardowego nałogu. Tylko tak mógł rozmyć "aferę hazardową", której bohaterami byli ludzie z pierwszego szeregu PO. Jeśli więc Boniek zrealizuje swoją zapowiedź i uprosi cofnięcie restrykcji, to postawi premiera w niezręcznej sytuacji. Z góry wiadomo, po czyjej stronie będzie opinia publiczna, a żaden premier nie chce, żeby była przeciw niemu. Poza tym Donald Tusk, jako człowiek sam namiętnie "haratający w gałę", chciałby na pewno, żeby polska reprezentacja i kluby kwitły. Czy ma więc zrobić z gęby cholewę, czy zachować się pryncypialnie i wzgardzić 100 milionami euro rocznie? Premier naprawdę nie ma lekko. Jak by się nie odwracał i tak plecy z tyłu.