Liberalny populizm nie zadziała
W Polsce brakuje grubo ponad miliona mieszkań. Deweloperzy dyktują szalone ceny, przygniatającej większości Polaków nie stać na kupienie własnego dachu nad głową. To dobrze, że liberałowie w końcu dostrzegli ten problem. Niestety rozwiązanie, które proponują jest drogie, nieskuteczne i jeszcze bardziej podniesie ceny. Odpowiedzią na brak mieszkań nie jest liberalny populizm.
Nasi konkurenci z Platformy Obywatelskiej pochwalili się „nowym” programem mieszkaniowym. Konkretnie jest to program dopłat do kredytów. Nabywca ma zapłacić za wartość mieszkania, a państwo ma pokryć koszty odsetek. Czy to oznacza, że setki tysięcy młodych ludzi wreszcie będą mogły wyprowadzić się od rodziców na swoje? Niestety, to tak nie działa. I już parę razy mieliśmy okazję się o tym przekonać.
Ten pomysł jest „nowy” mniej więcej tak, jak III Rzeczpospolita. Takich dopłat było już mnóstwo - nie tylko zresztą w Polsce - i nie zadziałały. W 2007 roku uruchomiono „Rodzinę na swoim”, w 2014 r. „Mieszkanie dla Młodych”, teraz bliźniaczo podobne dopłaty upichcił rząd Morawieckiego. Żaden z tych programów nie rozwiązał kryzysu mieszkaniowego. Przeciwnie, tylko go pogłębiały.
Jak (nie) działają takie programy? Gdy państwo dopłaca do kredytu, rośnie liczba ludzi, którzy mogą go wziąć. Deweloperzy zacierają ręce - mają więcej klientów, więc mogą więc podnieść ceny. Dokładnie o tyle, ile wynosi dopłata. Dla dewelopera to czysty zysk. Cieszy się też bank - w końcu co miesiąc podatnicy składają się na jego zyski. Tylko rodziny szukające mieszkania przecierają oczy ze zdumienia - miało być łatwiej kupić mieszkanie, a jest jeszcze drożej.
W Polsce nie brakuje kredytów na mieszkania, tylko mieszkań. Z tego zaklętego kręgu nie da się wyjść, jeśli państwo nie ułatwi ich budowy i - wspólnie z samorządami - samo nie zacznie budować. Zamiast topić miliardy w dopłatach, lepiej zainwestować je w publiczny program mieszkań na wynajem. Jeśli państwo zagwarantuje w nich umiarkowany czynsz i bezpieczne warunki najmu, wiele rodzin wybierze tę opcję. A wtedy na rządowym programie skorzystają też ci, którzy chcą kupić mieszkanie na własność. Prywatni deweloperzy wreszcie będą mieć systemową konkurencję - więc nie będą mogli tak łatwo zawyżać cen. Na inwestycji w to, co wspólne, zyskamy wszyscy. To program Lewicy.
Ze środowisk liberalnych słyszałem dotąd krytykę, że program Lewicy będzie sporo kosztować. Tak, to prawda - chcemy wydawać na niego 1 procent PKB. Klęska Mieszkania+ pokazała, że nie da się budować mieszkań za darmo. Program liberałów będzie zresztą ostatecznie kosztować tyle samo co nasz. Różnica jest taka, że nie przyniesie efektów.
Bez ironii: cieszę się, że zgadzamy się co do konieczności wydania pieniędzy z budżetu na mieszkalnictwo. Te pieniądze trzeba jednak wydać z głową, a nie na wielomiliardowe prezenty dla banków i firm deweloperskich.