Piotr Duda: Platforma nie ma już prawa nazywać się obywatelską

2012-04-02 4:30

Emocje wokół wydłużenia wieku emerytalnego nie cichną. Czy odrzucenie referendum jest porażką polityków? Który z koalicjantów jest prawdziwym zwycięzcą boju o emerytury

"Super Express": - W czasie piątkowej debaty w Sejmie o referendum w sprawie wieku emerytalnego Donald Tusk nie przebierał w słowach. Panu też się oberwało. Nie czuje pan urazy do premiera?

Piotr Duda: - Absolutnie nie. Na Śląsku nie takie rzeczy sobie mówimy. Uważam zresztą, że jeżeli z tych emocji, które towarzyszą pomysłom na podniesienie wieku emerytalnego, ma się urodzić dobry projekt, który w przyszłości w pozytywny sposób wpłynie na polskich emerytów, demografię i walkę bezrobociem, to niech mi pan premier nawciska.

- Ostatnio każde wasze spotkanie ma podobną temperaturę?

- Nie. Najważniejsze, że cała ta sprawa nie wpłynęła na nastroje związkowców pod Sejmem. Było, minęło. Trzeba iść dalej.

- Widać jednak, że w piątek premierowi wyraźnie nerwy puściły. A przecież na razie szło o referendum, a nie o samą reformę. Będzie z nim gorzej?

- Pan premier chyba myślał, że przyjdę i będę mówił "nie, bo nie". Tak zresztą próbuje to przedstawić PO. Politycy tej partii próbują wmówić wszystkim, że Solidarność nie ma żadnego pomysłu na to, co zrobić z systemem emerytalnym. A przecież w swoim wystąpieniu starałem się uświadomić rządowi, że nie ma drogi na skróty i że samo podniesienie wieku emerytalnego nic nie da. Chcemy wspólnie z rządem opracować tę nową ustawę emerytalną tak, aby stworzyć Polakom warunki do dłuższej pracy. Bo przecież nasi rodacy nie są leniami i jeżeli takie warunki im się przygotuje, nie będą od pracy się uchylali.

- Nie przekonał się pan, że rząd nie chce słuchać głosu społeczeństwa?

- Cóż, zawsze uważałem, że "obywatelska" w nazwie PO to spore nadużycie. Od piątku rządząca partia nie ma żadnego moralnego prawa, żeby go używać. To samo dotyczy PSL, który ruchem ludowym trudno nazwać, bo zamiast stanąć za ludem, wolał kupczyć z Platformą.

- Związkowcy pod Sejmem mówili, że liczą, iż PSL stanie po ich stronie i nie zagłosuje za odrzuceniem referendum. Wiara w ludowców umarła?

- Liczyliśmy, że PSL widzi tę wielką społeczną mobilizację i ją poprze. Nie poparł, a na dodatek, jak wynika z doniesień medialnych, w swoim zgniłym kompromisie z PO opowiedział się przeciwko solidarności społecznej w projekcie ustawy emerytalnej.

- Chodzi o ustępstwa na rzecz rolników?

- Tak. Nie chcę tu się wypowiadać przeciwko tej grupie społecznej, bo oni nie są niczemu winni, ale PSL chce im zapewnić, że odchodząc na częściową emeryturę, będą mieli wypłacane 100 proc. składki, a nie tak jak reszta emerytów tylko część. Jeśli tak się stanie, będzie to jedno wielkie draństwo. Przecież premier mówił, że w sprawie emerytur nie będzie świętych krów. Okazuje się, że mogą być.

- Uważa pan, że takich "niedopatrzeń" w propozycjach rządu może być więcej?

- Już samo to, że na razie nie widać woli współpracy w sprawie walki z umowami śmieciowymi, wskazuje, że tak się może stać. Przecież to, że pracodawcy zatrudniają młodych ludzi na tego typu umowy, sprawia, że do ZUS nie wpływa spora część składek, które powinny się tam znaleźć. Jest wiele rzeczy, które można zrobić i my, jako Solidarność, odpowiednie projekty zmian przygotujemy.

- I też będziecie zbierać podpisy pod nimi?

- Tak. Jeżeli rząd jest zbyt leniwy, żeby się tymi sprawami zająć, to my mu pomożemy.

- Jeżeli rząd jest tak zdeterminowany, żeby odrzucić pomysł referendum, to może nie zechcieć współpracować także w sprawie waszych projektów.

- Myślę, że jeżeli posłowie trochę by się douczyli, to byłaby szansa na kompromis. Przecież większość parlamentarzystów koalicji, która w piątek wypowiadała się w Sejmie, zadawała pytania, które koledzy pisali im na karteczkach. Widać, że sami nie wiedzą, jaki system ubezpieczeń społecznych mamy w Polsce, i głosują tak, jak każe im premier.

- Sam Donald Tusk mówił, że konsultacje w sprawie emerytur już się zakończyły. Więc nawet douczenie się posłów może niewiele dać.

- W takim razie niech premier powie, co do tej pory konsultowaliśmy, skoro zapowiada się, że po tym zgniłym koalicyjnym kompromisie wszystko zostanie wywrócone do góry nogami. Dlatego będziemy żądać, żeby ostateczny projekt przygotowany przez rząd został nam przedłożony do oceny i abyśmy mieli szanse dyskusji na jego temat. Zobaczymy, czy nasze propozycje zostaną wzięte pod uwagę.

- A jeśli nie? Wyjdziecie na ulicę?

- 12 kwietnia zbiera się sztab Solidarności, aby omówić działania na wypadek forsowania niekorzystnych zmian dla polskich emerytów. Jeżeli rząd się uprze i nie będzie nas słuchał, skierujemy jego ustawę emerytalną do Trybunału Konstytucyjnego. Strajki to niejedyna broń, jaką możemy zastosować. Jako związek zawodowy mamy obowiązek stanąć po stronie Polaków i będziemy walczyć do końca.

Piotr Duda

Przewodniczący NSZZ "Solidarność"