"Super Express": - Przyszły rok stanie pod znakiem podwyżek cen i oszczędności?
Prof. Witold Orłowski: - I tak, i nie. Mniej podwyżek, a bardziej oszczędności. Odkładaliśmy to od wielu lat, a w światowej gospodarce zaczęło się dziać bardzo źle. Są narody, które muszą ciąć niemal wszystko. Na szczęście my należymy do szczęśliwej kategorii, która może ciąć z umiarem, tylko konieczne rzeczy. Ale nie mamy już wyboru.
- Te inne narody tną co popadnie, ale zdążyły sobie rozpustnie pożyć. W Polsce zaś tniemy, choć nie było rozpasania...
- Rzeczywiście nie było. Co więcej, nie było też tak, że przez ostatnie lata nie przeprowadzono żadnych cięć. Choć twierdzi tak część krytycznych wobec rządu ekonomistów. Minister Rostowski starał się rozkładać to w czasie. Dzięki temu nie będzie to zmiana dramatyczna. Niemniej oszczędności będą przez ludzi odczuwane. Nie ma siły. Bez nich może być gorzej.
- Na liście rzeczy przewidzianych do cięć rzucają się w oczy likwidacje wydatków prorodzinnych. Dlaczego, skoro w interesie państwa leży wspieranie posiadania dzieci przez obywateli.
- Mówimy tu na razie o przeciekach, gdyż nie znamy planów premiera. I prawdą jest, że polityka prorodzinna jest niezbędna. Uważam jednak, że do tej pory nie była ona jednak najlepsza. I to trzeba zmienić. Becikowe to był zły pomysł, który nikomu nie pomagał. Nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy, by wspomagać tych, którym nie jest to niezbędne.
- Becikowe to taki chłopiec do bicia. Likwidowane mają być jednak także ulgi prorodzinne...
- Też niezbyt udane. Otrzymywało je wiele zamożnych rodzin, które mogły sobie bez nich poradzić. Z drugiej strony ta kwota nie była aż tak znacząca, by naprawdę wesprzeć potrzebujących. Ulgi powinno się zlikwidować i nawet za mniejsze pieniądze sensowniej wspierać politykę prorodzinną.
- Dlaczego rządowi przeszkadza jednak wspólne rozliczanie małżonków?
- Ulgi nie rozróżniają, czy ktoś jest zamożny czy ubogi. Ze wspólnego rozliczania w największym stopniu korzystały takie rodziny, w których jedno z małżonków zarabiało bardzo dobrze, a drugie nie pracowało. I znów mamy sytuację, w której wsparcie nie trafia do naprawdę potrzebujących.
- Zostawmy ulgi i becikowe. Na początku roku będą podwyżki VAT na ubranka i buty dla dzieci. Zdrożeje wiele produktów. Po tym, gdy już 2011 rok stał pod znakiem podwyżek.
- Mamy sytuację, w której rząd ma pewne zobowiązania wobec Unii Europejskiej. Oczywiście nie może być tak, że z jednej strony wprowadzamy podwyżki, a z drugiej likwidujemy wsparcie dla rodzin, nie dając nic w zamian. Najubożsi powinni to wsparcie mieć. Zwłaszcza w sytuacji, w której koszty posiadania dzieci rosną. I ten program osłonowy na pewno się pojawi.
- Politycy Platformy i premier Tusk nie powinni mieć kaca, że w kampanii nic nie mówili o likwidacji ulg prorodzinnych? Oszukiwali wyborców?
- Cóż, tak wygląda polityka. Politycy na całym świecie wiedzą, że ich celem jest wygranie wyborów. Nasi politycy są przekonani, że nie mogą wyborcom mówić przed wyborami o niezbędnych posunięciach. Ale nie tylko politycy PO, także opozycja miała tę wiedzę i niczego nie mówiła. Wszyscy mogą mieć kaca.
- Minister finansów może nie być skory do tego, by znów wydawać pieniądze na jakąś politykę prorodzinną. Może użyć argumentu, że poprzednia nie działała, jak należy.
- I od tego jest minister finansów, by pilnować budżetu. Ale z drugiej strony mamy w rządzie ministra pracy i polityki społecznej, żeby z ministrem finansów ustalić niezbędne wydatki. A polityka prorodzinna jest niezbędna. Tyle że może kosztować mniej i być bardziej efektywna.
Prof. Witold Orłowski
Ekonomista, Rada Gospodarcza przy Premierze RP