Platforma jest dziś najsilniejszą formacją polityczną i to jej kandydat może liczyć na największe poparcie. Pamiętajmy jednak, że pięć lat temu w pierwszej turze wygrał Donald Tusk i przegrał w drugiej. Komorowski więc nie może spocząć na laurach. Tym bardziej że Kaczyńskiemu udało się sprawić, że w ostatnich dniach kandydat PO nerwowo oglądał się za siebie.
O wynikach drugiej tury w dużej mierze przesądzi Napieralski. Myślę jednak, że będzie chciał uniknąć jednoznacznej deklaracji poparcia dla jednego z dwu kandydatów. Może być jednak wtedy posądzony o sprzyjanie idei IV RP. Presja znaczących polityków SLD może sprawić, że przerzuci głosy na kandydata PO.
Sztab Kaczyńskiego nie ułatwia mu wyboru, bo poza kwestią prywatyzacji szpitali nie zaproponował nic, co odróżniałoby go od Komorowskiego i zjednało mu zarazem wyborców lewicy. Korzystny klimat społeczny, na który złożyła się zmiana wizerunku Kaczyńskiego i współczucie względem niego, sprawił, że mógł gonić Komorowskiego.
Pięć lat temu Lech Kaczyński, akcentując podział na Polskę solidarną i liberalną, zdobył część wyborców lewicowych. Jarosław Kaczyński mniej kojarzy się z programem socjalnym.