Plan zaprezentowany przez Trumpa, który jest 80-stronicowym dokumentem, przewiduje m.in. pozostawienie w Jerozolimie stolicy Izraela, ale zarazem utworzenie w okupowanej Wschodniej Jerozolimie stolicy państwa palestyńskiego. Palestyńczycy mieliby także otrzymać 50 mld dolarów wsparcia i 1 milion miejsc pracy. Według planu osadnictwo izraelskie na Zachodnim Brzegu miałoby zostać wstrzymane przez przynajmniej cztery lata.
Prezentując plan Donald Trump z dumą oświadczył, że to "realistyczne rozwiązanie dla obu państw gwarantujące zarówno lepsze życie dla Palestyńczyków, jak i bezpieczeństwo dla Izraela". Premier Izraela Benjamin Netanjahu obecny na konferencji prasowej w Białym Domu, przyjął go bardzo ciepło wskazując, że to "szansa stulecia" dla obu narodów. Teraz poleci do Moskwy, by tam spotkać się z Władimirem Putinem. Plan pokojowy Trumpa na pewno będzie głównym tematem.
Zupełnie inaczej zareagowali Palestyńczycy, którzy już wcześniej odrzucili propozycje prezydenta USA. I to, mimo że zostały one wynegocjowane z udziałem i akceptacją innych krajów arabskich. Dlatego mimo wrogiej postawy Palestyńczyków, Amerykanie mają nadzieję, że jest pole do negocjacji i szanse na doprowadzenia do porozumienia na Bliskim Wschodzie.
Wiadomo już, że Iran, Turcja, a także Hezbollah odrzucają plan pokojowy zaproponowany przez Trumpa.