"Super Express": - Prokuratura ogłosiła wczoraj wyniki ekspertyzy fonograficznej zapisów z czarnych skrzynek Tu-154. Zdaniem ekspertów nie da się zidentyfikować głosu gen. Błasika, który miał rzekomo znajdować się w kabinie pilotów. Potwierdza to doniesienia medialne, że dowódcy sił powietrznych nie było w kokpicie?
Płk Piotr Łukaszewicz: - Myślę, że w świetle tego, co powiedzieli prokuratorzy, to sprawa jest prosta. Stwierdzili oni, że na podstawie odczytów rozmów w kabinie nie są w stanie ani potwierdzić, ani zaprzeczyć obecności gen. Błasika w kabinie. Prokuratura stwierdziła, że ze wszystkich zidentyfikowanych w kabinie głosów żaden nie należał do gen. Błasika. Pytaniem otwartym jest to, czy prokuratura dysponuje innymi dowodami pozwalającymi na jednoznaczne określenie tej kwestii.
- Gdyby jednak gen. Błasika w kokpicie nie było, siłą rzeczy to nie on odczytywałby wysokość. Jak zmieniałoby to obraz katastrofy w Smoleńsku?
- Z wypowiedzi prokuratorów wynika, że kto inny odczytywał wysokość. Nie był to generał Błasik, jak się wcześniej wydawało, tylko II pilot mjr Grzywna. To oznacza przede wszystkim, że załoga robiła to, co do niej należy i nikt nie wtrącał się w jej pracę. Ale jednocześnie każdy z trzech członków załogi miał inne odczyty wysokości samolotu, co wynikało z faktu, iż każdy z nich korzystał z innego wysokościomierza. W tej fazie lotu mogłoby to być przyczyną błędu w odczycie prawidłowej wysokości.
- Prokuratura mimo ustaleń ekspertów na razie nie przyjmuje żadnych nowych hipotez w śledztwie dotyczącym przyczyn katastrofy. Odczytane teraz zapisy kazałyby je postawić?
- Według opublikowanych dokumentów przyczyną katastrofy było obniżenie lotu samolotu poniżej dopuszczalnej wysokości. Moim zdaniem nowe informacje nie dostarczają podstaw do formułowania innych tez niż te, które pojawiły się do tej pory. Mogą natomiast wpłynąć na rozjaśnienie pewnych działań, które w krytycznych momentach podjęła załoga. Inna sprawa, że te informacje znosiłyby na pewno odpowiedzialność z gen. Błasika.
- Do tej pory uznawało się, że miał swój wkład w przebieg katastrofy.
- Wszyscy, w tym także ja i pan, opieraliśmy się na dostępnych publicznie informacjach. Dziwiły mnie jednak, bo osobiście znałem gen. Błasika i trudno było mi uwierzyć, że w czasie kluczowych momentów lotu wykonywał czynności, do których nie był uprawniony.
- Pana zdaniem te obowiązujące wersje wydarzeń będą się jeszcze zmieniać i potrzeba będzie w końcu nowego śledztwa i nowego raportu w sprawie katastrofy?
- Nie widzę do tego podstaw. Nie uznano bowiem, że wypowiedziane w kabinie słowa nie padły, czy były znacząco inne. To, o czym poinformowała nas wczoraj prokuratura, częściowo porządkuje informacje o wydarzeniach w kokpicie, które do tej pory mieliśmy. Jest poza tym wiele istotnych danych, które nie ulegną już zmianie - m.in. odczyty rejestratorów parametrów lotu. Na ich podstawie precyzyjnie odtworzono wszystko, co działo się z samolotem. To w znacznym stopniu pozwoliło ustalić przebieg całej katastrofy.
Płk Piotr Łukaszewicz
Ekspert ds. lotnictwa