Powiem szczerze, że jestem zaskoczony. Nic nie wskazywało na to, że w obozie władzy dojdzie do kryzysu, bo tak to, z czym mamy do czynienia, trzeba nazwać. Bo nawet jeśli, o czym wspominano już od miesięcy, planowano rekonstrukcję rządu, zmiany ministrów, premiera, można było tego dokonać w sposób zdecydowanie mniej dramatyczny, niż się to odbywa na naszych oczach. Dlaczego tak się dzieje? Jedna teoria mówi, że jest konflikt różnych grup w rządzie. Ale to by znaczyło, że Jarosław Kaczyński utracił kontrolę nad swoim obozem politycznym. Druga teoria mówi, że PiS chce rekonstrukcją odwrócić uwagę od spraw takich jak reforma sądownictwa. Ale ja nie widzę specjalnego potencjału do protestu i tego typu dramaturgia nie ma uzasadnienia. Jest wreszcie trzecia możliwość, że była zaplanowana zmiana, po czym z powodów nieoczekiwanych - względów zdrowotnych, jakichś czynników zewnętrznych - została odsunięta w czasie. Bo trudno przecież uwierzyć w to, że rząd na własne życzenie zafundował sobie polityczny kryzys.