Obniżenie wieku emerytalnego może się okazać nie do przełknięcia dla Polaków. Nie dość, że wcześniejsza emerytura byłaby niższa o jedną trzecią, to pojawił się pomysł na ograniczenie zarobkowania przez emerytów.
Według bardziej restrykcyjnej wersji seniorzy musieliby wybrać: jeśli emerytura, to nie pensja. Druga wersja zakłada, że będzie można dorobić, ale do pewnego pułapu. Nie wiadomo do jakiego - dziś wynosi on 70 proc. emerytury. O pomysłach poinformował "Dziennik, Gazetę Prawną" szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk (59 l.). Próbowaliśmy skontaktować się z ministrem, ale wczoraj był nieuchwytny.
Pomysł zdążył jednak wywołać obawy wśród emerytów. Andrzej Kudrewicz (59 l.) z Białegostoku (woj. podlaskie) ma do emerytury wprawdzie kilka lat, ale już jest przerażony wizją głodowej starości. - Pomysł PiS, aby zakazać emerytom dorabiania, jest nierealny! - mówi oburzony Kudrewicz.
Projekt wspomniany przez ministra nie jest znany posłom. - Jeśli to prawda, to jest to bardzo sprytny i perfidny wybieg - mówi nam Marzena Okła-Drewnowicz (43 l.) z PO, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Polityki Społecznej. O projekcie nie słyszeli też posłowie PiS.
Sześć lat temu na podobny pomysł wpadł rząd PO-PSL. Wówczas sprawa skończyła się Trybunałem Konstytucyjnym, który uznał przepisy za niekonstytucyjne i rząd musiał zwracać zabrane emerytury.
ZOBACZ: Polacy chcą niższego wieku emerytalnego, ale nie niższych emerytur