Ewa Kopacz od tygodni objeżdża Polskę w kampanii wyborczej. Przy okazji musi jeszcze pełnić funkcję szef rządu, a to nie zawsze jest łatwe w terenie. Dlatego wpadła na pomysł, żeby Rada Ministrów przyjeżdżała do niej! Stąd co chwile kolejne wyjazdowe posiedzenie rządu. Szefowie resortów muszą jakoś dojechać na miejsce, za nimi jedzie BOR, trzeba zorganizować lokal i zapłacić za obsługę. I tak koszty się mnożą. Dlatego PiS postanowił podliczyć Ewę Kopacz z wyjazdowych posiedzeń jej rządu.
- Te wszystkie problemy i sprawy powinno się rozwiązywać tu na miejscu, w Warszawie. Sprawy lokalne rozwiązują samorządy lokalne, sejmiki i do tego jest powołany cały samorząd terytorialny. Apelujemy do pani premier, by zaprzestała tych wyjazdów - senator Stanisław Karczewski.
PiS żąda od pani premier wyliczenia kosztów posiedzeń jej gabinetu poza Warszawą, ale wygląda na to, że pO nie zamierza się tłumaczyć. Zamiast tego kontratakuje. - Można też zapytać, jaką pensję dostaje Beata Szydło wtedy, kiedy jako poseł pracuje w kampanii wyborczej. My nie robimy kampanii wyborczej, rząd pracuje normalnie, ministrowie przez cały czas jeżdżą po kraju wizytować różne miejsca, a wtedy, kiedy jest wyjazdowa Rada Ministrów, po prostu robią to wspólnie - stwierdził rzecznik rządu Cezary Tomczyk.