Porozumienie, którego nie ma
Miesiąc temu media obiegła informacja, że minister Maląg dogadała się z niepełnosprawnymi i ich opiekunami. Zadowoleni prawicowi politycy puszyli się w TVP, że "nikt w tej sprawie nie zrobił tyle co oni". Nabrzmiały problem został w końcu rozwiązany. Brawo! Wyglądało to bardzo ładnie - tylko niestety nie miało za wiele wspólnego z rzeczywistością.
Pani minister chwali się, że wzrosło świadczenie dla rodziców. Owszem, wzrosło - o jakieś trzysta złotych. Wzrosło, bo wzrosła płaca minimalna. To nie jeszcze żadna szczególna łaska. Wciąż nie da się za to przeżyć, a podwyżka nie pokrywa wzrostu cen jedzenia. Ministerstwo łaskawie pozwoli mamom-opiekunkom dorabiać do świadczenia (wreszcie!), ale... nie więcej niż 1300 zł miesięcznie. Owszem, to pomoże tym dziewczynom, które czasem coś napiszą za wierszówkę do gazety, albo przeprowadzą warsztaty dla organizacji pozarządowej. Ale dla większości opiekunek to nie jest rozwiązanie.
Nie ma porozumienia odnośnie renty socjalnej dla dorosłych niepełnosprawnych. Projekt rządu budzi wiele wątpliwości. Większość potrzebujących pomocy boi się, że tej renty po prostu nie uzyska. Minister Wdówik nie był w stanie rozwiązać nawet prostego, biurokratycznego w zasadzie problemu, o którym mówi od dawna posłanka Marcelina Zawisza: orzeczeń. Niepełnosprawni i ich rodziny muszą wielokrotnie odnawiać te same orzeczenia - udowadniać, że noga nie odrosła, że autyzm u dziecka nie minął, że nie doszło do cudownego uzdrowienia. Obietnice zmiany padły wiele miesięcy temu. I nadal nie wydarzyło się nic.
Protest niepełnosprawnych trwa. Po okupacji w Sejmie przyszła pora na protesty w całej Polsce. Udawanie, że problem został rozwiązany, jest - delikatnie mówiąc - na wyrost. A już szczególny posmak ma, kiedy pani minister dekoruje swój resort orderami za “konstruktywny dialog społeczny”. Tak, wiem, że trwa już kampania wyborcza - ale to naprawdę dosyć niesmaczne.
Matek niepełnosprawnych dzieci ta kampania niespecjalnie obchodzi. One walczą o życie - swoje i swoich dzieci. Nie dziwię się, że ich determinacja zmienia się w gorzki gniew. Bo nikt nie chce być nieuczciwie wykorzystywany jako tło do cudzych reklamówek.
Dialog społeczny działa tylko wtedy, gdy traktuje się go serio. Powtarzanie do kamer, że wszystko załatwiono, kiedy gołym okiem widać, że to nieprawda, jest nie tylko nieuczciwe. Jest też po prostu głupie. Takie kłamstwo ma krótkie nogi - także, a może przede wszystkim, w kampanii wyborczej.