Prof. Jacek Raciborski: PiS doprowadzi się do autodestrukcji

2010-08-09 18:30

Czy prezes PiS Jarosław Kaczyński spycha swoją partię na polityczny margines? A może jest tylko wierny prawdzie i zachowuje się dumnie wobec swoich wrogów?

"Super Express": - Jak zmienił się wizerunek PiS od czasu wyborów prezydenckich?

Prof. Jacek Raciborski: - Przemiana jest zdumiewająca. Jeszcze kilka tygodni temu mieliśmy zupełnie inną partię, której lider osiągnął wielki sukces w wyborach prezydenckich. Wyglądało na to, że naprawdę zależy mu na integrowaniu obywateli, a nie ich dzieleniu. Dlatego w kampanii eksponował znaczenie interesu ogólnonarodowego i potrzebę odrzucenia partykularnych interesów partyjnych. Stąd wezwania do zakończenia wojny polsko-polskiej, inne spojrzenie na PRL oraz hasło wyborcze "Polska jest najważniejsza". Wielu ludzi zdecydowało się dać tej partii kolejną szansę. I oto w dniu ogłoszenia wyników drugiej tury nastąpiła zmiana przekazu. Prezes PiS zasugerował odpowiedzialność rządu za tragedię smoleńską, a później to już był codzienny atak na rząd i Komorowskiego. Od kilku tygodni obserwujemy ciąg autodestrukcyjnych zachowań tej partii.

- Jednym z elementów tego ciągu jest odmowa wzięcia udziału w zaprzysiężeniu prezydenta?

- To jawne naruszenie demokratycznych standardów. W porządku demokratycznym jest pewna zgoda między partią opozycyjną i rządzącą co do przestrzegania pewnych reguł gry. Nie odmawia się współdziałania w kwestiach istotnych dla funkcjonowania państwa. Należy do nich także udział opozycji w takich właśnie uroczystościach. Kaczyński pozbawia się szansy na prezentowanie realnej alternatywy dla układu rządzącego, bo z góry wyklucza możliwość dialogu z nowym prezydentem. W istocie oznacza to odmowę uznania wyniku demokratycznych wyborów. To drastycznie narusza demokratyczną kulturę polityczną.

- W ostatnich dniach linię prezesa PiS skrytykował redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", dziennika raczej przychylnego PiS.

- Ostra riposta Jarosława Kaczyńskiego na słuszną i wyważoną krytykę red. Lisickiego była zupełnie irracjonalna. Prezes PiS zdaje się nie rozumieć, do czego może doprowadzić jego zaczepna i agresywna postawa. Np. w sprawie krzyża. PiS staje się powoli kłopotliwy nawet dla swych dotychczasowych sympatyków, w tym Kościoła. Jak słusznie wywodzi red. Lisicki, PiS może wywoływać antyklerykalne nastroje wśród Polaków. Co więcej, wojna o krzyż instrumentalizuje Kościół i wikła go w bieżącą politykę, co wywołuje u dużej części opinii publicznej niesmak.

- Czy te autodestrukcyjne tendencje doprowadzą do anihilacji PiS na scenie politycznej?

- Bez przesady. Chodzi raczej o zamknięcie się tej partii i konsekwentne odbieranie sobie szans na powrót do władzy. Dziś dynamikę polskiej polityki określa w dużym stopniu rywalizacja Platformy i PiS. Będąc ze sobą w konflikcie, wzmacniają się wzajemnie. Autodestrukcja jednej z nich może prowadzić do utraty spoistości w drugiej, do wyodrębnienia się tam frakcji. Innym efektem ubocznym marginalizacji PiS może być awans SLD. W tym sensie prezes PiS mimowolnie przyczyniłby się do odmrożenia sceny politycznej, która w obecnym układzie funkcjonuje od pięciu lat.

Prof. Jacek Raciborski

Socjolog polityki z Uniwersytetu Warszawskiego