PiS chciał nastraszyć biednych

2010-06-17 4:00

Kaczyński ma przeprosić Komorowskiego za stwierdzenie, że marszałek chce prywatyzacji szpitali. Orzeczenie sądu komentuje publicysta "Gazety Wyborczej"

"Super Express": - Sąd Okręgowy w Warszawie wydał orzeczenie, zgodnie z którym Jarosław Kaczyński ma sprostować w mediach głoszenie nieprawdy o tym, że Bronisław Komorowski chce prywatyzacji służby zdrowia. Czy to będzie miało wpływ na wynik wyborów?

Paweł Wroński: - Nie wiem. Ale na pewno to osłabia wiarygodność Jarosława Kaczyńskiego, choć teraz jego sztab będzie coś kuglował, a on przedstawiał się jako ofiara ciągana po sądach.

- A czy nie jest tak, że sztab Bronisława Komorowskiego zrobił z przysłowiowej igły widły? Prezes PiS powiedział w Lublinie co powiedział i sprawa poszłaby w zapomnienie. A powtórzone wielokrotnie przy okazji procesu hasło "on chce prywatyzacji szpitali, on chce prywatyzacji szpitali", może wyborcom długo dźwięczeć w uszach.

- Ale Kaczyńskiemu chodziło o to, aby ludziom biednym powiedzieć, że jak wygra Komorowski, nie będą się mogli leczyć za darmo i czeka ich marny los. To niezwykle silny argument wyborczy, którym już PiS grał. Dlatego sztabowcy Komorowskiego chcieli go uciąć na samym początku. Zresztą co pan by zrobił, gdyby ktoś pomówił pana o kradzież? Mówi pan, można przemilczeć. Ale za chwilę zamiast swojego nazwiska będzie pan słyszeć: złodziej! Może pan się zdenerwować i pobić takiego człowieka. Ale wtedy przylgnie do pana: złodziej i do tego bandyta! Dlatego trzeba takie sprawy oddawać do sądu. Komorowski tak zrobił - i wygrał.

- Ale Kaczyński powiedział, że jest zadowolony, bo środowe orzeczenie świadczy o tym, że Platforma w sprawach służby zdrowia zbliżyła się do poglądów PiS...

- Bronisław Komorowski po oskarżeniach pod swoim adresem odparł, że nie jest za prywatyzacją szpitali i daje Jarosławowi Kaczyńskiemu czas na wycofanie się z tych słów. Prezes PiS miał więc pole do manewru. To wtedy Kaczyński, który ponoć się zmienił, jest łagodny i chce współpracować, mógł powiedział tak: skoro Bronisław Komorowski twierdzi, że nie chce prywatyzować służby zdrowia, to ja się cieszę, wierzę mu i liczę, że zdania nie zmieni. Tymczasem zrobił inaczej - władował się w proces, na którego wygranie szanse miał niewielkie. Taki proces PiS już przegrał w wyborach 2007 roku i wtedy toczyła się podobna dyskusja. Sąd ponownie orzekł - to kłamstwo. Używanie teraz przez Kaczyńskiego figury retorycznej: Platforma Obywatelska się zmieniła i nie chce prywatyzacji, po wyroku sprawia wrażenie nieudolnej próby obrony przegranej sprawy.

- Jednocześnie sąd przypomniał, że partia, do której należy marszałek Komorowski, kiedyś opowiadała się za prywatyzacją szpitali...

- Prywatyzacja służby zdrowia jest możliwa i teraz, jest wiele form własności w służbie zdrowia. Za PiS sprywatyzowano masę szpitali. PO dopuszczało taką możliwość, ale prywatyzacja nie jest celem reformy służby zdrowia. Dla pacjenta najważniejsze, żeby świadczenia zdrowotne były bezpłatne. Dziwię się sztabowi Komorowskiego, że nie przypomniał szefowi PiS, jak swego czasu w założeniach programowych reformy służby zdrowia jego partii znajdował się postulat likwidacji części szpitali.

Paweł Wroński

Publicysta "Gazety Wyborczej"