Jarosław Gowin

i

Autor: Łukasz Gągulski/SUPER EXPRESS Jarosław Gowin

PiS chce zniszczyć Gowina. Opozycja może szykować się do przejęcia władzy? - tłumaczy prof. Dudek

2021-02-15 7:30

Czy przetrwanie koalicji znów zawisło na włosku? Czy opozycja może liczyć na rozwód w Zjednoczonej Prawicy? Politolog i historyk prof. Antoni Dudek mówi jasno: Oczywiście nie wiem, jaki jest stan nerwów Jarosława Kaczyńskiego, bo to ta wiedza dałaby nam odpowiedź na pytanie, kiedy prezes PiS powie „dość”. Gowin bowiem, mimo syrenich śpiewów, które dobiegają go ze strony opozycji, nie ma tam czego szukać. On już tam był i nie dostanie tam nic więcej, niż to, co ma dziś u boku PiS – stanowiska wicepremiera i szefa jednego z najważniejszych resortów.

„Super Express”: - Od ponad tygodnia trwa walka o Porozumienie Jarosława Gowina, na którą zgodę musiał wyrazić Jarosław Kaczyński. Gowina pisowskie media oskarżają o spiskowanie z Tuskiem, on sam pozbył się z partii puczystów związanych z Adamem Bielenem. To jest ten moment, kiedy Zjednoczona Prawica bliska jest upadku, czy kronika zapowiedzianej śmierci koalicji nie chce się napisać?

Prof. Antoni Dudek: - Oczywiście nie wiem, jaki jest stan nerwów Jarosława Kaczyńskiego, bo to ta wiedza dałaby nam odpowiedź na pytanie, kiedy prezes PiS powie „dość”. Gowin bowiem, mimo syrenich śpiewów, które dobiegają go ze strony opozycji, nie ma tam czego szukać. On już tam był i nie dostanie tam nic więcej, niż to, co ma dziś u boku PiS – stanowiska wicepremiera i szefa jednego z najważniejszych resortów.

- Małgorzata Kidawa-Błońska przekonywała jeszcze w tym tygodniu, że stanowiska premiera w rządzie PO nie można wykluczyć.

- Dlatego nazywam to syrenim śpiewem, ponieważ kiedy przyszłoby co do czego, trzeba zebrać większość w Sejmie, by obalić rząd PiS. Za takimi awansami rękę musiałby podnieść i Adrian Zandberg i Janusz Korwin-Mikke. To się wydaje niemal nieprawdopodobne. Znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że Gowin i Ziobro będą trwali w koalicji, dokąd będzie się to opłacać Kaczyńskiemu i dokąd nie uzna, że ma już dość znoszenia kolejnych wet obu panów i trzeba ich zrzucić z wozu.

- Cytując klasyka, koalicja trwa i trwa mać?

- Myślę, że najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że jedziemy z Gowinem i Ziobrą do następnych wyborów w 2023 r., mimo że naprzemiennie będą nam utrudniać życie. Wtedy na pewno nie zapraszamy ich na listy wyborcze. W grze jest też inny: widząc, że na horyzoncie miga już dekoniunktura gospodarcza, że jednak po pandemii nie będzie już tak różowo, jak to przedstawia rządowa propaganda, Kaczyński uzna, że woli zaryzykować wcześniejsze wybory bez Gowina i Ziobry i najwyżej będzie główną partii opozycyjną, patrząc spokojnie z boku, jak reszta ugrupowań próbuje się dogadać w sprawie budowy rządu. Ten scenariusz wymagałby jednak kooperacji z Andrzejem Dudą, a ponieważ tej prawie już nie ma, wydaje się on mniej realny. Kaczyński raczej zaciśnie zęby i dotrwa w koalicji do końca kadencji.

- A Gowin nie rzuci papierami i sam nie odejdzie? Zwłaszcza wobec zajazdu stronników Kaczyńskiego na Porozumienie?

- Gowin już tyle razu mógł odejść i tego nie zrobił, że nie wiem, dlaczego miałby to zrobić teraz albo za kilka miesięcy. Chyba, że PiS wymyśli już coś zupełnie nieprawdopodobnego, czego Gowin i jego ludzie nie będą chcieli firmować. Wydaje się jednak, że będzie jak w przypadku dodatkowego podatku na media – nie wyrazi chęci, by za czymś takim głosować, takie pomysły będą upadać, a mimo to koalicja będzie trwać. Póki się to nikomu nie będzie opłacać, nikt tej koalicji nie zerwie. A dziś, jak wspomnieliśmy, jej trwanie jest w interesie wszystkich zainteresowanych mimo wszystkich awantur, które jej funkcjonowaniu towarzyszą.

- Po stronie opozycji nie brakuje już takich, którzy upadek koalicji przyjęliby z radością i godnością i już szykują się do odegrania roli premiera. Nie jest tak, że po raz kolejny opozycja zbyt duże nadzieje pokłada w implozji Zjednoczonej Prawicy, a zbyt mało próbuje znaleźć swój głos w debacie politycznej?

- Zależy jaka opozycji. Jest ta, którą nazwałbym starą opozycją, do której należą wyjadacze z PO, PSL i po części SLD, a która liczy, że PiS się przewróci, a władza sama wpadnie im ręce. Jest też nowa opozycja, dużo bardziej zróżnicowana, bo należą do niej Konfederacja, Hołownia i partia Razem. Ta część nigdy nie rządziła i ma nadzieję, że coś w Polsce zdoła realnie zmienić, a nie tylko przejąć władzę po PiS.

- Czyli ta stara, może się nie doczekać?

- Na razie, liczenie, że naturalny proces zużywania się władzy w połączeniu z permanentnymi kryzysami wewnętrznymi w Zjednoczonej Prawicy, doprowadzi do zmiany rządu i stery w państwie siłą rzeczy przejmie opozycja, jest trochę myśleniem życzeniowym. Po pierwsze, jak wspomnieliśmy, koalicja raczej będzie trwała, a po drugie, nawet jeśli by się rozpadła, Kaczyński może sprawować władzę przy pomocy rządu mniejszościowego. Oczywiście, utrata większości utrudnia rządzenie, ale go nie uniemożliwia. Oczywiście, problemem jest przyjęcie budżetu, co w wypadku rządu mniejszościowego jest niemal niemożliwe w normalnych warunkach, ale też nie możemy wykluczyć, że Andrzej Duda dokona nowej, twórczej interpretacji konstytucji. Po tym wszystkim, co PiS wyprawiał razem z prezydentem nietrudno sobie wyobrazić, że rządziliby przy pomocy prowizorium budżetowego.

- Czyli opozycja musi się wziąć za siebie, jeśli chce zdobyć władzę, bo ta sama raczej jej w ręce nie wpadnie?

- Tym bardziej musi stworzyć jakąś atrakcyjną opowieść, ponieważ nie wystarczy zdobyć władzy – trzeba ją jeszcze utrzymać. Może zacząć rządzić przypadkowo, gdy przeciwnik sam się potknie o własne nogi, ale bez pomysłu na rządzenie, można szybko z władzą się rozstać. PiS też wykorzystał autodestrukcyjne zapędy PO, ale przy okazji wymyślił programy społeczne, które są być może jedynym realnym osiągnięcie jego rządów, ale co z powodzeniem pozwala mu trwać u władzy od sześciu lat. Czegoś podobnego potrzebuje opozycja.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Nasi Partnerzy polecają