Piotr Zaremba: Ziobro improwizuje

2011-10-25 4:00

Jaki los czeka Zbigniewa Ziobrę za serię krytycznych wypowiedzi o PiS?

"Super Express": - Zbigniew Ziobro przerwał milczenie i przeszedł do ofensywy. Żąda więcej demokracji w PiS i grozi rozłamem...

Piotr Zaremba: - Z jednej strony z ostatniej kampanii wyciągnął wniosek, że w Sejmie ma grupę zwolenników - z niektórymi posłami może nawet zacieśnił więzy, pomagając dostać się do parlamentu. Z drugiej na początku kampanii doszło do kolizji z odpowiedzialnymi za nią ludźmi: Porębą, Hofmanem i Czarneckim, którzy są blisko Kaczyńskiego.

- Zwęszył krew?

- Uznał, że to dobry moment, żeby pokazać swoją siłę, wyegzekwować pozycję w partii. A może ostatnia chwila, bo inaczej będzie powoli marginalizowany, jak Schetyna w PO. Jest jednak świadom konsekwencji. Przecież każdy, kto w takim ugrupowaniu jak PiS zaczyna budować własną frakcję, głośno mówić, że ona istnieje, a Ziobro to zrobił, musi się liczyć z ryzykiem, że wyjdzie z partii. W tym momencie więc improwizuje. Paradoks polega na tym, że w tym konflikcie każda ze stron podejrzewa drugą o chęć zniszczenia.

- Jak to się może skończyć?

- Na pewno eskalacją konfliktu. Albo dojdzie do radykalnego ograniczenia wpływów Kaczyńskiego, bo będzie musiał uznać frakcję Ziobry, czyli faktycznie jego współrządy. To mało prawdopodobne, bo nie mieści się w logice PiS. Albo zakończy się to opuszczeniem partii przez Ziobrę.

- Wczorajsze wypowiedzi Ziobry były policzkiem dla prezesa PiS?

- Na pewno. Zresztą wcześniej już widzieliśmy ostrzał artyleryjski, który miał uprzedzić natarcie Ziobry. Z jednej strony były to wypowiedzi Cymańskiego dla mediów, a z drugiej otwarte podważenie nieomylności Jarosława Kaczyńskiego przez Ziobrę i Kurskiego na ubiegłotygodniowym tajnym komitecie politycznym PiS. Po raz pierwszy od lat to gremium, normalnie dyskutujące najwyżej kwestie techniczne, stało się areną ostrego starcia z prezesem.

- Gdzie kończy się tolerancja Kaczyńskiego dla zachowań Ziobry?

- Tolerancji Kaczyńskiego już tak naprawdę nie ma. Z tego, co słyszałem, z powodów taktycznych prezes PiS nie bardzo chce wykonać pierwszy ruch. Ma poczucie, że ciągłe rozstawanie się z różnymi grupami ludzi jest źle odbierane w partii, a zwłaszcza przez wyborców.

- Kaczyński zna też chyba wartość Ziobry dla PiS.

- Oczywiście. Ziobro jest bardzo bliski rdzeniowi elektoratu PiS. Na pogrzebie Lecha Kaczyńskiego to był jedyny poza samym prezesem polityk witany owacjami. Trudniej byłoby wyborcom wytłumaczyć, dlaczego trzeba się go pozbyć niż w przypadku "liberałów" jak Kluzik-Rostkowska czy nawet Paweł Kowal. Pamiętajmy jednak, że do następnych wyborów zostały trzy lata i Kaczyński, choć wolałby nie podejmować drastycznych kroków, może kalkulować, że jeżeli spadną mu sondaże, to za rok czy dwa ta rana się zabliźni.

- Myśli pan, że chcąc pozbyć się Ziobry, prezes PiS dokona szybkiego cięcia czy będzie długa kampania oczerniająca "rozłamowca"?

- Wydaje mi się, że nie będą to ruchy natychmiastowe, choć wiem, że nie brakowało wokół Kaczyńskiego głosów, żeby szybko usunąć z partii Cymańskiego. Mimo tych sugestii europoseł PiS w partii na razie został. Kaczyński będzie raczej stawiał na wymęczenie przeciwnika. Na pokazanie, że miał dużo cierpliwości, a to Ziobro wystawiał ją na próbę. Ale to będą raczej tygodnie niż miesiące, emocje mają to do siebie, że nakręcają się coraz szybciej.

Piotr Zaremba

Publicysta "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze"