"Super Express": - Według doniesień prasowych Bogdan Klich ma znaleźć się na listach PO do Senatu. Ta banicja może mieć związek z raportem Millera?
Piotr Zaremba: - Myślę, że tak. Fakt, że jeden z czołowych ministrów kierowany jest do Senatu, świadczy o tym, że jego pozycja jest bardzo słaba. To cały paradoks tej sytuacji. Można zrozumieć, że PO nie będzie robić zmian w rządzie przed raportem Millera, ale równocześnie skierowanie Klicha na boczny tor jest zapowiedzią jego marnej przyszłości.
Przeczytaj koniecznie: Premier Tusk ma cztery dni weekendu? Samolotami jak taksówkami lata do domu w Sopocie. Loty kosztowały 6 milionów złotych
- Wysłanie go do Senatu należy więc traktować jako próbę pozbycia się go w białych rękawiczkach?
- Klich to człowiek, na którego już zapadł wyrok. Dało się to wyczuć z rozmaitych wypowiedzi, także samego Donalda Tuska. Nawet jeśli nie byłoby żadnych innych powiązań Klicha z katastrofą smoleńską, cały czas można mu zarzucić wysłanie tam wszystkich dowódców Wojska Polskiego czy słabe wyszkolenie pilotów, za które on jako minister odpowiada. Niewykluczone, że gdyby miał silniejszą pozycję w partii, tak jak np. Cezary Grabarczyk, byłoby trudniej przesunąć go do izby wyższej parlamentu. Klich z jednej strony był na świeczniku, ale z drugiej zdany był na łaskę i niełaskę Tuska.
- Jeśli mówimy o ministrze Grabarczyku, to mimo nie najlepszej prasy ma być jedynką w Łodzi. To próba ratowania przed niebytem politycznym zaufanego człowieka?
- Co znamienne, nie popisał się jako minister infrastruktury, ale przez ostatnie trzy i pół roku bardzo umocnił swoją pozycję w partii. Stworzenie spółdzielni to jego wielki sukces. Jako zręczny gracz i człowiek, który ma własną frakcję, stał się zaufanym Tuska. Dodatkowo mimo złej prasy nie można mu przypisać aż takich porażek, jak np. Klichowi.
- Podobna historia dotyczy ministra Rostowskiego, który ma być dwójką w Warszawie. Po perturbacjach z OFE i budżetem też potrzebuje parasola ochronnego?
- Z natury rzeczy minister finansów jest kojarzony z niepopularnymi decyzjami. Spór o OFE dodatkowo go obciążył, ponieważ dla części społeczeństwa stał się on symbolem nierzetelnej gry władzy wobec ich oszczędności. Mimo wszystko nie jest to polityk, który miałby na koncie jakąś wyraźną porażkę. Jest chyba zaufaną osobą premiera, który ma z nim dobry kontakt i odczuwa jakąś więź z nim. To postawienie go zaraz po sobie na liście jest nieprzypadkowe.
- Pewną ciekawostką jest to, że Jarosław Gowin - jeden z najpopularniejszych polityków PO - ma być w Krakowie piątką albo szóstką na liście. To próba jego marginalizacji?
- To konsekwencja sytuacji w Krakowie i całej Małopolsce. Toczy się tam silny spór między Gowinem a częścią tamtejszych działaczy PO. Zasadniczą rolę odgrywają tu nawet nie względy ideowe, bo jednym z jego głównym konkurentów jest Ireneusz Raś, traktowany jako polityk konserwatywny. To wyraz niezbyt zrozumiałych dla ludzi rozgrywek personalnych.
- Tusk zatwierdzi tak niską pozycję Gowina?
- Na pewno w sprawie kontrowersji wokół tak popularnej osoby zadecyduje lider partii. Tusk może chcieć go trochę postraszyć. Jednak jeśli Gowin będzie piąty na liście, a dostanie pierwszy albo drugi wynik, będzie to porażka jego przeciwników. Ireneusz Raś zostanie w jakiś sposób skompromitowany.
Piotr Zaremba
Publicysta "Rzeczpospolitej"