"Super Express": - Parlament Europejski uchwalił rezolucję, która odrzuca budżet UE przyjęty w lutym. Premier Tusk rozmawiał z Martinem Schultzem, szefem PE, i próbował przekonać go, aby nie odrzucać korzystnych dla Polski ustaleń. Podobno budżet UE, którym premier się chwalił, może być nie do uratowania i Polska straci część pieniędzy.
Dr Piotr Wawrzyk: - Myślę, że zanim w czerwcu PE przyjmie budżet UE, może dojść do kilku korekt. Niewykluczone, że dotkną Polski.
- Cóż Polska winna?
- Europarlamentarzyści otrzymali raport, w którym koperty dotyczące krajów oznaczone były różnymi kolorami. Polska została oznaczona na czerwono. Oznacza to, że zasugerowano, by Polsce coś uszczknąć, gdyż dostała najwięcej. Z tego powodu premier rozmawiał z Schultzem. Wygląda na to, że ta rozmowa niewiele dała.
- Przecież Martin Schultz prezentowany był jako nasz największy sojusznik. Podkreślał, że budżet UE nie może być oszczędnościowy, ale stymulujący...
- Parlament Europejski zawsze był hojniejszy niż państwa członkowskie UE. Problem w tym, że przyjęty w lutym budżet po raz pierwszy w historii Unii jest deficytowy. Tego nie chce ani Schultz, ani europarlament.
- To jedyny powód niezadowolenia?
- Deficyt nakłada się na realizację obietnic Schultza. Obejmując fotel szefa PE zapowiadał walkę o większą rolę europarlamentu. I najlepszym miejscem do podkreślenia tej roli są negocjacje budżetowe. W innych sprawach europarlament nie ma wiele do powiedzenia. Budżet może zaś zablokować.
- Kieruje się osobistymi ambicjami czy interesem UE?
- Jeśli nawet ambicjami, to ma sporo racji. Duży budżet powinien zakładać większe wkłady od państw członkowskich. W ostatnich negocjacjach wielu krajom udało się jednak zmniejszyć swoje wpłaty do wspólnej kasy. Myślę, że Schultz do końca będzie walczył o to, żeby ten deficyt zmniejszyć. Zapewne głównie kosztem wydatków. Nie to powinno nas jednak martwić.
- Zabieranie pieniędzy, które miały być takim sukcesem, to nie jest powód do radości...
- Patrzmy na to z perspektywy. W ramach walki z deficytem będzie dokonywana korekta sytuacji w poszczególnych krajach. Jeśli będzie lepiej, składki będą większe. Z tego wszystkiego wyniknie też dużo bardziej rygorystyczna kontrola wydatków unijnych pieniędzy.
- Polska raczej kiepsko rozlicza te pieniądze... Za błędy Bruksela kazała nam niedawno oddać grube miliony.
- Właśnie! Niestety, może być tak, że dużo więcej pieniędzy stracimy przez niechlujstwo urzędników niż przez cięcia europarlamentu. Przy jakiejkolwiek wątpliwości przedstawiciele UE nie będą się bawili w wyjaśnianie, tylko z zasady od razu każą zwracać pieniądze.
dr Piotr Wawrzyk
Katedra Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego