Piotr Tymochowicz

i

Autor: archiwum se.pl

Piotr Tymochowicz: 30 proc. polityków to alkoholicy

2013-04-20 4:00

Specjalnie dla "Super Expressu" Piotr Tymochowicz, nowy doradca ds. wizerunku SLD.

"Super Express": - Zastanawiałem się, jak pana przedstawić. Aktualnie chyba tak: człowiek, który dobije Janusza Palikota! Wsadzi mu kołek osinowy w serce?

Piotr Tymochowicz: - Broń Boże! Nie mam takich aspiracji. Mało tego, nie mam w planie żadnego czarnego PR-u, a wręcz przeciwnie - myślę, że trzeba pomóc Januszowi Palikotowi. Jeżeli ktoś dobija Janusza Palikota, to jest to sam Janusz Palikot.

- Pomaga pan Palikotowi w następujący sposób: "Drogi Januszu, mam do ciebie apel: bądź konsekwentny. Jeżeli pokazywałeś małpki prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to pokaż teraz zaświadczenia na temat odbytej terapii antyalkoholowej prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego". Czy Aleksander Kwaśniewski był na takiej terapii?

- Chcę powiedzieć, że za ten apel zostałem zaatakowany przez wielu polityków z różnych stron - otrzymałem ostre e-maile i SMS-y od polityków PiS, SLD... A odnoszę wrażenie, że jakieś 30 proc. polskich polityków to są po prostu alkoholicy.

- Ile?! 30 proc.?!

- Ciągle pokutuje przekonanie, że w tym nie ma niczego złego, że będą się publicznie upijać. To jest coś niesamowitego!

- Ale Kwaśniewski i jego ludzie twierdzą, że wcale nie był pijany podczas konferencji Europy Plus. Prof. Jan Hartman powiedział, że Kwaśniewski był trzeźwy jak niemowlę.

- Nie chcę roztrząsać, kto jest alkoholikiem, a kto nie. Bo to nie jest ważne. Ważna jest następująca rzecz: jeżeli atakujemy naszego wroga politycznego, no to miejmy odwagę mówić także o własnych ludziach.

- Palikot jest teraz pana wrogiem?

- Mam pozytywne zdanie o Januszu Palikocie.

- Jaki to jest człowiek?

- Bardzo cyniczny.

- Bardziej od pana?

- Nie, ja nie jestem aż tak cyniczny jak on. Ale cenię go za inteligencję. To bardzo inteligentny polityk, filozof. Chociaż popełnia mnóstwo błędów. Ale to moje prywatne zdanie, a wiele osób ma prawo czuć się zawiedzionych. Pomyślmy logicznie: miał być nowy ruch, promowanie nowych ludzi, nowy powiew demokracji... i kogo widzimy w rezultacie? Kwaśniewskiego, Siwca, Kalisza... To jest ten powiew? To ma być kwintesencją Ruchu Palikota?

- Pan też był w Ruchu Palikota.

- Nie, nie byłem w partii, byłem w stowarzyszeniu. Ale przejmuję się tym, bo Ruch Palikota jest po części również moim dzieckiem - dużo energii włożyłem w to, żeby go stworzyć. A po półtora roku działalności rozwija czerwony dywan przed byłym prezydentem...

- W 2011 r. Janusz Palikot zapowiadał pojawienie się w jego szeregach ważnego człowieka. Miał na uwadze Ryszarda Kalisza. Ale ten wycofał się w ostatnim momencie. I w końcu to pan stanął obok Palikota. Nie czuł się pan jak erzac?

- No oczywiście, że trochę się tak czułem. Było parę minut po ósmej rano, przyszedł sygnał, że nie będzie transferu... No to co mieliśmy zrobić?

- Co by pan mu doradził teraz, kiedy jego człowiek numer jeden, Kwaśniewski, lekko się chwieje?

- Chętnie bym mu coś doradził, ale najpierw musiałby mi za to zapłacić.

- No właśnie, padły takie słowa, że nie płacił...

- Nie będę tego upubliczniać.

- Ja już to upubliczniłem.

- To jest prywatna sprawa. Oczywiście, czuję się trochę oszukany, ale nie chciałbym tego precyzować. Po prostu cały czas cierpliwie czekam.

- Pan jest zawodowym doradcą. Czy może pan doradzać każdemu? Bo pana poglądy lokuję jako co najmniej lewicujące. Co by było, gdyby z pana usług chciał skorzystać np. Jarosław Kaczyński?

- Specjalną sympatią go nie darzę. Ale profesjonalizm polega na tym, żeby to nie stało na przeszkodzie. Jeżeli Jarosław Kaczyński wszedłby do salonu samochodowego i chciał kupić samochód, to przecież nonsensem by było, gdyby sprzedawca powiedział: "Panie Kaczyński, nie lubię pana, nic panu nie sprzedam". Gdybyśmy mieli wskazać w Polsce człowieka antyideologicznego, to pan, panie redaktorze, byłby razem ze mną na piedestale.

- Nie zgadzam się z panem, co do oceny mojej osoby. Ale wiem, co bym doradził Jarosławowi Kaczyńskiemu. A co pan by mu doradził?

- Najpierw poprosiłbym o zapłatę. Ale wrócę do poprzedniego wątku: doradztwo to nie jest moja ideologia, to jest moja praca. Oczywiście ludzie widzą to inaczej. Bo co to jest polityka w Polsce? Polityka to są gigantyczne emocje.

- A co pan doradza Millerowi? On jest w polityce od zawsze, swoje wie. Niektórzy twierdzą, że potrafi być cyniczny, a na pewno jest pragmatyczny. I pan mu może coś jeszcze doradzić? A może pan się przy nim po prostu rozwija?

- Mogę się wiele nauczyć od Leszka Millera...

- Krótko mówiąc, uczy się pan od Millera.

- Myślę, że jest to proces obustronny. Ludzie nie marzą o rewolucjach - chcą spokoju, chcą stabilności - a kto na lewicy kojarzy się ze stabilnością lepiej niż Leszek Miller? O czym mówię nie dlatego, że dla niego pracuję.

- Akurat!

- Politycy zajmują się przede wszystkim sobą - kto z jakiej partii odchodzi, do jakiej przechodzi - są w tym nudni. Na litość boską, może jest czas wreszcie, żeby się zainteresowali zwykłymi ludźmi.

- Pana słowa: "SLD przejmie władzę, to jest logiczne. Platforma po raz trzeci nie wygra, a Ruch Palikota nie stworzy na tyle silnych struktur. Ludzie nie pozwolą, żeby do władzy wróciło PiS. Pozostaje tylko jedna formacja, czyli SLD". Proszę pana! To jest kwintesencja myślenia życzeniowego.

- Nie, to nie jest myślenie życzeniowe. Moja intuicja dotychczas mnie nie zawiodła. Oczywiście SLD (przyp. red.) samodzielnie rządzić nie ma szans. Ale na dywagacje o koalicjach jest za wcześnie - właśnie to by było myślenie życzeniowe.

- Który polski polityk ma najlepszy wizerunek?

- Bardzo dobrze w tym względzie radzi sobie prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

- Pan sobie żartuje? A może chciałby pan o nią zapytać warszawiaków?

- Bądźmy konsekwentni, przecież to nie Hanna Gronkiewicz-Waltz wymyśliła tunel równoległy do Wisły. Natomiast nigdy w historii nie było tak wielkich inwestycji Warszawie.

- Pan ma z nią jakiś kontakt zawodowy?

- Nie, nie pracuję dla niej.

- Piotr Tymochowicz o Andrzeju Lepperze: "Znając go dobrze, nigdy bym na niego nie zagłosował. Po stokroć wolałbym zagłosować na Michała Wiśniewskiego albo Mandarynę". Ale pan to powiedział, jak odszedł pan od niego. Jak odejdzie pan od SLD, będzie mówił pan tak samo?

- Ja mu to mówiłem wprost. Szanowaliśmy się do końca. Ale on wiedział, że nigdy mnie nie pozyska jako członka partii. Zresztą poruszamy teraz szalenie istotną sprawę: generalnie politycy powinni zatrudniać jako doradców swoich przeciwników ideologicznych, a nie popleczników.

- Czyli rozmawiałem z Piotrem Tymochowiczem, wiecznym kontestatorem w opozycji do wszystkich...

- Nie do wszystkich. Do siebie nie.